Hide
BĄDŹ NA BIEŻĄCO!
Follow on Facebook
Facebook
Show
Thu, Apr 18, 2024

Sport

Sport

All Stories

Królowa nadała tytuł szlachecki kapitanowi Tomowi Moore'owi

Królowa Elżbieta II uroczyście nadała w piątek tytuł szlachecki kapitanowi Tomowi Moore'owi, 100-letniemu weteranowi wojennemu, który zebrał dla brytyjskiej publicznej służby zdrowia NHS prawie 33 miliony funtów.

Ceremonia miała miejsce na dziedzińcu zamku w Windsorze, do którego Elżbieta II wraz mężem księciem Filipem przeniosła się na czas epidemii koronawirusa. Zwykle te ceremonie odbywają się w Pałacu Buckingham, ale z powodu epidemii zostały przełożone. Dla Moore'a królowa zrobiła jednak wyjątek.

W uroczystości, która - jak podkreślił Pałac Buckingham - przeprowadzona została z zachowaniem rządowych wytycznych odnośnie dystansu społecznego, wzięli udział także córka Moore'a, Hannah Ingram-Moore, jego zięć i dwoje wnuków.

Kapitan Tom, jak powszechnie jest nazywany, powiedział, że jest to dla niego bardzo specjalny dzień.

"Królowa zawsze mówiła, że +trzeba ją zobaczyć, żeby uwierzyć+, więc dziś ją zobaczymy; ostatni raz widzieliśmy ją na żywo w czerwcu w trakcie specjalnej ceremonii Trooping the Colour na zamku Windsor. Zobaczyć królową osobiście to krok w dobrym kierunku, krok w kierunku nowej normalności, ale będą to bardzo powolne kroki" - mówił przed uroczystością Moore, nawiązując do powolnego znoszenia ograniczeń wprowadzonych z powodu koronawirusa.

Wcześniej wyrażał też nadzieję, że miecz, który królowa kładzie na ramieniu osobie otrzymującej tytuł szlachecki, nie będzie zbyt ciężki.

Moore stał się w Wielkiej Brytanii symbolem nadziei w trakcie epidemii koronawirusa. Weteran II wojny światowej, który obecnie porusza się przy pomocy chodzika na kółkach, na początku kwietnia postanowił pomóc brytyjskim lekarzom i pielęgniarkom walczącym z epidemią. Na fundraisingowej platformie JustGiving ogłosił zbiórkę pieniędzy i wyzwanie dla siebie samego - przejście przed setnymi urodzinami stu liczących 25 metrów okrążeń wokół domu.

Początkowo liczył, że zdoła zebrać tysiąc funtów, ale jego akcja nieoczekiwane zyskała niesamowitą popularność. Gdy 16 kwietnia pokonywał - w asyście honorowej żołnierzy z Yorkshire Regiment - setne okrążenie, było to ponad 12 milionów funtów. Skończyło się na prawie 32,8 mln - wpłaconych przez 1,5 miliona osób, co jest największą sumą, jaka kiedykolwiek została zebrana poprzez stronę JustGiving. W uznaniu dla jego dokonań premier Boris Johnson nominował go do tytułu szlacheckiego.

Setne urodziny Moore'a - które on sam zgodnie z rządowymi wytycznymi dotyczącymi koronawirusa obchodził tylko w gronie najbliższej rodziny - świętowane były w całej Wielkiej Brytanii. Osobiste życzenia złożyli mu królowa, książę William, Johnson, a także 140 tys. Brytyjczyków, którzy wysłali do niego kartki urodzinowe. Na jego część zorganizowano też honorowy przelot nad jego domem dwóch samolotów z czasów II wojny światowej - Spitfire i Hurricane.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Królowa nadała tytuł szlachecki kapitanowi Tomowi Moore'owi

Premier Johnson: jesteśmy przygotowani na drugą falę epidemii koronawirusa

Wielka Brytania jest przygotowana na drugą falę epidemii koronawirusa, ale nie należy się spodziewać powrotu do normalnego życia przed połową listopada - powiedział w piątek brytyjski premier Boris Johnson.

Johnson poinformował, że w walce z koronawirusem osiągany jest stały postęp, czego dowodzi spadająca liczba zgonów, a także wskaźnik reprodukcji wirusa, który obecnie wynosi między 0,7 a 0,9.

Wyraził opinię, że decyzja o całkowitym zamknięciu kraju między końcem marca a końcem maja była słuszna, ale w przyszłości zamiast ogólnokrajowych restrykcji będą stosowane lokalne ograniczenia, takie jak pod koniec czerwca wprowadzono w Leicester. W związku z tym ogłosił nowe uprawnienia władz lokalnych, które w przypadku ognisk epidemii będą mogły z krótkim wyprzedzeniem wydawać nakazy zamknięcia sklepów, pubów i restauracji czy hoteli, a także zakazy zgromadzeń publicznych i nakazy pozostawania w domach.

W ramach przygotowań do drugiej fali koronawirusa, Johnson powiedział, że celem rządu jest zwiększenie możliwości przeprowadzania testów na obecność koronawirusa do 500 tys. dziennie; obecnie jest to ok. 300 tys. Ogłosił, że zwiększone zostały zapasy respiratorów do 30 tys., tymczasowe szpitale dla chorych na Covid-19 pozostaną otwarte co najmniej do końca marca, a publiczna służba zdrowia dostanie z budżetu państwa dodatkowe 3 mld funtów.

"Przygotowujemy się na zimę i robimy plany na najgorsze, ale mocno wierzę, że powinniśmy też mieć nadzieję na to, co najlepsze" - mówił Johnson podczas konferencji prasowej na Downing Street.

Brytyjski premier ogłosił, że zmieni się rządowa wytyczna, która nakazywała pracę z domu, jeśli tylko to możliwe. Decyzja co do tego, czy praca ma być wykonywana z domu, czy z biura będzie należała do pracodawców, o ile miejsca pracy będą odpowiednio przygotowane do minimalizacji zagrożenia.

Zapowiedział, że od 1 sierpnia wznowione mogą być występy artystyczne, działalność mogą wznowić siłownie w pomieszczeniach zamkniętych oraz salony piękności. Wyraził nadzieję, że od połowy października mecze piłkarskie będą mogły odbywać się z udziałem publiczności oraz że ponownie będą mogły się odbywać konferencje i targi.

Johnson wyraził również nadzieję, że znaczący powrót do normalności nastąpi do połowy listopada, zaś zniesienie pozostałych ograniczeń będzie możliwe przed świętami Bożego Narodzenia. Zastrzegł jednak, że wszystkie ogłoszone kroki są warunkowe i w przypadku pogorszenia się sytuacji mogą zostać cofnięte.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

 

foto : twitter / BorisJohnson

Premier Johnson: jesteśmy przygotowani na drugą falę epidemii koronawirusa

Samolot z Krakowa do Dublina awaryjnie lądował na Stansted

Samolot linii Ryanair z Krakowa do Dublina awaryjnie wylądował w poniedziałek wieczorem na podlondyńskim lotnisku Stansted z powodu znalezionej w toalecie informacji o ładunku wybuchowym na pokładzie. Nikomu z pasażerów ani członków załogi nic się nie stało.

"Podczas lotu Ryanair z Krakowa do Dublina tego wieczoru w jednej z toalet znaleziono notatkę informującą, że na pokładzie znajdują się materiały wybuchowe. Kapitan postąpił zgodnie z procedurą, ostrzegając władze Wielkiej Brytanii i skierował się na najbliższe lotnisko (Stansted), gdzie samolot wylądował normalnie, ale został skierowany do odległego stanowiska, gdzie pasażerowie bezpiecznie wysiedli" - poinformował rzecznik irlandzkiego przewoźnika.

Dodał on, że samolot i pasażerowie są sprawdzani przez policję brytyjską, która zdecyduje, kiedy będą oni kontynuować podróż do Dublina zapasowym samolotem, zaś pasażerowie, którzy mieli jeszcze tego samego wieczora udać się tym samym samolotem ze stolicy Irlandii do Krakowa, zostali skierowani do zapasowej maszyny.

Do zdarzenia doszło podczas lotu FR1902, który wystartował z Krakowa ok. 16:30 czasu polskiego. Samolot został skierowany na lotnisko Stansted ok. 18:30 czasu brytyjskiego. Jak informują brytyjskie media, w powietrzu i podczas lądowania Boeingowi 737-800 towarzyszyły dwa myśliwce RAF Typhoon. Ok. 21 czasu brytyjskiego pasażerowie nadal byli przesłuchiwani przez brytyjską policję.

Zarówno policja, jak i obsługa lotniska potwierdziły, że takie zdarzenie miało miejsce, zaś rzeczniczka lotniska - także to, że wszyscy znajdujący się na pokładzie bezpiecznie go opuścili.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

 

zdjęcie ilustracyjne : Obraz Steve001 z Pixabay 

 Samolot z Krakowa do Dublina awaryjnie lądował na Stansted

Johnson apeluje o odpowiedzialne zachowanie po złagodzeniu ograniczeń

Brytyjski premier Boris Johnson wezwał w piątek rodaków, by po zniesieniu w sobotę kolejnych ograniczeń zachowywali się odpowiedzialnie i nie zmarnowali tego, co zostało osiągnięte w walce z koronawirusem. W sobotę m.in. otwarte zostaną puby, bary i restauracje.

"Jutro przejdziemy do trzeciego kroku planu, który przedstawiłem 10 maja, a który, jak sądzę, wszyscy - albo ogromna liczba osób - zrozumieli i którego dokładnie przestrzegali. I właśnie dlatego, że ludzie trzymali się tego planu, jesteśmy teraz w stanie ostrożnie otworzyć jutro gastronomię" - mówił Johnson w rozmowie z radiem LBC. "Moim przesłaniem jest, aby ludzie cieszyli się latem rozsądnie i sprawili, że to wszystko się uda" - dodał.

Poluzowanie, które nastąpi w sobotę, będzie największym krokiem w stronę powrotu do normalności od czasu wprowadzenia 23 marca restrykcji w związku z epidemią. Oprócz pubów, barów i restauracji otwarte zostaną hotele i wszystkie inne miejsca noclegowe, kina, muzea, galerie, świątynie, parki rozrywki, place zabaw i obiekty rekreacyjne na świeżym powietrzu, salony fryzjerskie, a zalecany dwumetrowy dystans między ludźmi zostanie zmniejszony do jednego metra. Wszystkie te kroki odnoszą się tylko do Anglii, bo władze Szkocji, Walii i Irlandii Północnej same określają tempo znoszenia restrykcji.

"Mam nadzieję, że ludzie będą zachowywać się odpowiedzialnie i bezpiecznie cieszyć się latem. Sądzimy, że jesteśmy w dobrej sytuacji, ale moje przesłanie brzmi: nie zepsujmy tego teraz" - zaapelował Johnson.

Podkreślił, że znaczące postępy, które Wielka Brytania poczyniła w walce z epidemią, nie oznaczają jeszcze, iż została ona pokonana, co najlepiej pokazuje sytuacja w Leicester. W tym mieście w środkowej Anglii w poniedziałek przywrócono blokadę z powodu rosnącej liczby przypadków. Dodał, że w przypadku wzrostu liczby zakażeń podobne lokalne blokady zostaną wprowadzone także w innych miejscach.

Późnym popołudniem Johnson podczas konferencji prasowej na Downing Street jeszcze raz ma zaapelować o odpowiedziane zachowywanie się.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Johnson apeluje o odpowiedzialne zachowanie po złagodzeniu ograniczeń

Dwie osoby pchnięte nożem w centrum Londynu

Dwie osoby zostały w piątek wieczorem pchnięte nożem w centrum Londynu, ich obrażenia nie zagrażają życiu - poinformowała policja.

Rzecznik londyńskiej policji oświadczył, że incydent, którego dokładne okoliczności są wyjaśniane, nie miał charakteru ataku terrorystycznego.

Do incydentu doszło w rejonie Broadgate Circle, pełnego sklepów i lokali rozrywkowych w centrum Londynu, w pobliżu dzielnicy banków i instytucji finansowych.

Na miejsce incydentu przyjechały karetki. Policja odradziła zbliżanie się do tego miejsca. (PAP)

Dwie osoby pchnięte nożem w centrum Londynu

Raport: druga fala epidemii w zimie może być groźniejsza od pierwszej

Druga fala epidemii w zimie może być groźniejsza od pierwszej i, według "najgorszego scenariusza" w raporcie opracowanym na zlecenie głównego doradcy rządu W. Brytanii ds. walki z koronawirusem Patricka Vallance'a, może pochłonąć do 251 tys. ofiar śmiertelnych.

Dotychczas w Wielkiej Brytanii władze odnotowały 44 830 zgonów spowodowanych zakażeniem koronawirusem.

Największe nasilenie drugiej fali epidemii nastąpi prawdopodobnie w styczniu i lutym, a w najlepszym scenariuszu może to spowodować w Wielkiej Brytanii śmierć 24,5 tys. osób, o ile rząd nie przygotowuje publicznej służby zdrowia NHS oraz całego kraju - głosi opublikowany we wtorek raport, o którym pisze BBC.

Prognoza, którą opracowali prof. Anne Johnson z Akademii Nauk Medycznych i prof. Stephen Holgate ze Szpitala Uniwersyteckiego Southampton, zakłada, że do czasu nasilenia się drugiej fali epidemii nie pojawi się ani skuteczny lek na Covid-19 ani szczepionka na koronawirusa.

Naukowcy przewidują, że publiczna służba zdrowia NHS będzie bardzo przeciążona zarówno ze względu na koronawirusa, jak i sezonową grypę oraz zaległe badania i procedury, które zostały odłożone ze względu na pandemię.

Holgate podkreśla jednak, że raport nie przedstawia zapowiedzi rozwoju epidemii, ale jedynie możliwe scenariusze.

Eksperci rekomendują w raporcie nasilenie systemu namierzania przez NHS kontaktów osób zakażonych koronawirusem zwanego Test and Trace, zachowanie środków ostrożności, wyposażenie szpitali w stosowne ilości środków ochrony osobistej, szczepienia przeciw sezonowej grypie oraz edukowanie Brytyjczyków, aby sami unikali ryzyka zakażenia.

Minister zdrowia Matt Hancock poinformował, że rząd już planuje, w jaki sposób system opieki medycznej poradzi sobie z nasileniem epidemii w zimie. Namierzaniem kontaktów osób zakażonych koronawirusem zajmuje się 25 tys. zatrudnionych przez rząd pracowników. (PAP)

Obraz NickyPe z Pixabay 

Raport: druga fala epidemii w zimie może być groźniejsza od pierwszej

Podróżni z 59 terytoriów, w tym Polski, od 10 lipca bez kwarantanny

Podróżni przyjeżdżający z 59 terytoriów, w tym z Polski i większości pozostałych państw Unii Europejskiej, będą od 10 lipca zwolnieni z obowiązku odbywania 14-dniowej kwarantanny po przyjeździe do Anglii - ogłosił w piątek po południu brytyjski rząd.

Warunkiem zwolnienia z kwarantanny jest jednak to, że podróżny nie był w ciągu poprzednich 14 dni w żadnym kraju spoza listy.

Kilka dni temu brytyjski rząd zapowiadał, że obowiązek kwarantanny w przypadku krajów uznanych za te, w których zagrożenie epidemicznie jest niewielkie, zostanie zniesiony od 6 lipca, ale ostatecznie ten termin został przesunięty na 10 lipca. Powodem tego miały być, według brytyjskich mediów, nieporozumienia co do kształtu listy między rządem w Londynie a władzami w Edynburgu.

Ostatecznie kwarantanna została zniesiona tylko w Anglii, zaś pozostałe części Zjednoczonego Królestwa mają same przedstawić swoje listy, co biorąc pod uwagę, że nie ma ograniczeń w przemieszczaniu się między Anglią a Walią czy Anglią a Szkocją, powoduje, iż takie różnicowanie w praktyce nie ma znaczenia.

Jak wcześniej zapowiadano, czynnikami decydującymi o zdjęciu obowiązku kwarantanny w przypadku przyjazdu z poszczególnych krajów miały być poziom występowania Covid-19, dynamika zachorowań i wiarygodność danych.

Ostatecznie z obowiązku kwarantanny zwolnieni zostali przyjeżdżający z 59 terytoriów oraz wszystkich 14 brytyjskich terytoriów zamorskich. Na liście znalazło się 18 państw UE, nie licząc Irlandii, której kwarantanna w ogóle nie dotyczyła. Nie ma na niej Szwecji i Portugalii, co było spodziewane, ale też Słowacji, Słowenii, Estonii, Łotwy, Bułgarii i Rumunii.

Poza państwami UE, z obowiązku kwarantanny zostali zwolnieni także przyjeżdżający z Norwegii, Szwajcarii, małych państw europejskich, jak Monako czy San Marino, niewielkich wysp będących popularnymi kierunkami turystycznymi, głownie na Karaibach, a ponadto m.in. Australii, Nowej Zelandii, Wietnamu, Korei Południowej, Japonii czy Hongkongu.

Na liście nie znalazły się natomiast - co nie jest zaskoczeniem - USA, Rosja, Chiny, państwa Ameryki Południowej i Afryki oraz większość azjatyckich.

Jak podkreślono, lista będzie podlegać regularnemu przeglądowi i będzie zmieniania w zależności od rozwoju sytuacji epidemicznej.

Jednocześnie brytyjskie MSZ wycofało w stosunku do państw z listy zalecenie, by powstrzymywać się od wyjazdów, o ile nie są one absolutnie niezbędne.

Obowiązek odbycia kwarantanny wszedł w życie 8 czerwca. Niemal wszyscy przyjeżdżający do Wielkiej Brytanii - zarówno jej obywatele, jak i cudzoziemcy - muszą podać adres, gdzie będą przebywać przez następne 14 dni i poddawać się kwarantannie. Władze są upoważnione do przeprowadzania niezapowiedzianych kontroli i nakładania kary na osoby, które nie przestrzegają tego obowiązku. W Anglii, Walii i Irlandii Północnej wynosi ona 1000 funtów, w Szkocji - 480.

Przeciwko kwarantannie protestowały zwłaszcza linie lotnicze i firmy turystyczne, argumentując, że dodatkowo uderzy ona w te sektory, które i tak bardzo mocno ucierpiały wskutek epidemii koronawirusa.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Obraz Engin Akyurt z Pixabay

Podróżni z 59 terytoriów, w tym Polski, od 10 lipca bez kwarantanny

Służby: rosyjscy hakerzy próbują wykraść szczepionkę na Covid-19

Hakerzy wspierani przez państwo rosyjskie próbują wykraść z instytucji akademickich i farmaceutycznych na całym świecie szczepionkę przeciw Covid-19 i wyniki badań nad tą chorobą - poinformowało w czwartek brytyjskie Narodowe Centrum Cyberbezpieczeństwa (NCSC).

We wspólnym oświadczeniu wydanym przez brytyjskie, amerykańskie i kanadyjskie służby zajmujące się cyberbezpieczeństwem przypisano ataki grupie APT29, znanej również jako Cozy Bear lub The Dukes. Jak wskazano, służby mają ponad 95 proc. pewności, że działa ona w ramach rosyjskich służb wywiadowczych.

W oświadczeniu służb nie sprecyzowano, które organizacje były celem ataków, ani czy jakieś informacje zostały skradzione. Zapewniono jednak, że hakerzy nie utrudniali badań nad szczepionkami.

"Zupełnie nie do przyjęcia jest fakt, że rosyjskie służby wywiadowcze atakują osoby pracujące nad zwalczaniem pandemii koronawirusa. Podczas gdy inni realizują swoje egoistyczne interesy niebezpiecznym zachowaniem, Wielka Brytania i jej sojusznicy podejmują ciężką pracę nad znalezieniem szczepionki i ochroną zdrowia na świecie" - oświadczył brytyjski minister spraw zagranicznych Dominic Raab. Dodał, że Wielka Brytania będzie współpracować z sojusznikami, aby pociągnąć sprawców do odpowiedzialności.

Brytyjska, kanadyjska i amerykańskie agencje poinformowały, że hakerzy wykorzystywali błędy w oprogramowaniu, aby uzyskać dostęp do podatnych na zagrożenia systemów komputerowych, a także wykorzystywali złośliwe oprogramowanie zwane WellMess i WellMail, służące globalnemu skanowaniu adresów IP w poszukiwaniu niezabezpieczonych haseł dostępu, do wysyłania i pobierania plików z zainfekowanych komputerów. Ponadto mieli oni wyłudzać dane do logowania za pomocą ataków spear-phishingowych.

Spear phishing jest ukierunkowaną i spersonalizowaną formą ataku, zaprojektowaną w celu oszukania konkretnej osoby. Często poczta elektroniczna wydaje się pochodzić od zaufanego kontaktu i może zawierać pewne dane osobowe, aby wiadomość wydawała się bardziej przekonująca.

"APT29 będzie prawdopodobnie nadal brać na celownik instytucje zaangażowane w badania i rozwój szczepionek przeciw Covid-19, ponieważ starają się one odpowiedzieć na dodatkowe pytania wywiadowcze związane z pandemią" - ostrzegła w oświadczeniu NCSC.

W maju Communications Security Establishment (CSE – kanadyjski wywiad elektroniczny) zauważył próby naruszenia zabezpieczeń w instytucjach prowadzących badania związane z Covid-19. Szef Centrum Cyberbezpieczeństwa Scott Jones powiedział podczas posiedzenia komisji parlamentarnej, że CSE pomagał opanować tego typu problemy i zajął się ustalaniem, kto i w jakim celu te działania prowadził. „Zawsze zakładamy, że jest to najbardziej zaawansowany technicznie podmiot” - mówił wówczas Jones w odpowiedzi na pytania parlamentarzystów.

Tydzień wcześniej kanadyjskie agencje wywiadu, Canadian Security Intelligence Service (CSIS) i CSE, wydały wspólny komunikat, w którym ostrzegły, że wyniki prac kanadyjskich naukowców stały się celem finansowanych przez obce rządy działań szpiegowskich. Żaden konkretny rząd czy podmiot nie został jednak wymieniony.

W tym samym czasie w Stanach Zjednoczonych FBI i Cybersecurity Infrastructure Security Agency oskarżyły Chiny o finansowanie przestępczych działań mających na celu kradzież rezultatów badań naukowych dotyczących Covid-19, prowadzonych w USA i krajach sojuszniczych. Publiczne i prywatne instytuty zostały ostrzeżone przed nasilonymi cyberatakami.

Grupa Cozy Bear jest powszechnie podejrzewana o ataki hakerskie na Partię Demokratyczną przed wyborami w USA w 2016 roku.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP), z Toronto Anna Lach (PAP)

Służby: rosyjscy hakerzy próbują wykraść szczepionkę na Covid-19

Od 24 lipca obowiązkowe zakrywanie twarzy w sklepach w Anglii

Od 24 lipca w Anglii zakrywanie twarzy w sklepach będzie obowiązkowe, zaś za niezastosowanie się do tego zakazu grozić będzie grzywna w wysokości 100 funtów, poinformowało w poniedziałek późnym wieczorem biuro brytyjskiego premiera Borisa Johnsona.

"Premier jasno dał do zrozumienia, że ludzie powinni zakrywać twarze w sklepach, a my uczynimy to obowiązkowym od 24 lipca" - oświadczył rzecznik Johnsona. Informacje na temat tego obowiązku we wtorek przekaże w Izbie Gmin minister zdrowia Matt Hancock.

W ciągu ostatnich czterech dni Johnson dwukrotnie - w piątek i w poniedziałek - jasno sugerował, że rząd bardzo poważnie rozważa wprowadzenie obowiązku zakrywania twarzy w sklepach w celu zmniejszenia ryzyka rozprzestrzeniania się koronawirusa i sam dał przykład po raz pierwszy pokazując się publicznie w maseczce na twarzy. Jednak w niedzielę Michael Gove, wpływowy minister bez teki, mówił, że należy ufać w zdrowy rozsądek Brytyjczyków, co opozycja od razu wytknęła jako niespójny przekaz ze strony rządu.

Od połowy maja zasłanianie twarzy w zamkniętych przestrzeniach publicznych jest zalecane, a od połowy czerwca - jest obowiązkowe w transporcie publicznym. Jak się oczekuje, regulacje dotyczące zakrywania twarzy w sklepach będą podobne do tych w transporcie, tzn., że zwolnione z tego obowiązku będą dzieci do 11. roku życia oraz osoby, którym nie pozwalają na to określone schorzenia, a także że kara zostanie zmniejszona do 50 funtów w przypadku zapłacenia jej w ciągu 14 dni.

Zapowiedziany obowiązek zakrywania twarzy w sklepach będzie dotyczył tylko Anglii, bo w pozostałych częściach Zjednoczonego Królestwa za kwestie zdrowia publicznego odpowiadają ich rządy. Ale w Szkocji taki nakaz już wszedł w życie w miniony piątek.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

 

foto : twitter / ChristChurchLDN

Od 24 lipca obowiązkowe zakrywanie twarzy w sklepach w Anglii

Badanie: nowy szczep koronawirusa znacznie bardziej zakaźny

Dominujący obecnie na świecie szczep nowego koronawirusa jest znacznie bardziej zakaźny niż ten, który pojawił się w Chinach - wynika z artykułu opublikowanego w piśmie "Cell". Wykryta w genomie wirusa mutacja nie czyni go jednak groźniejszym dla zdrowia. Jak wynika z badań naukowców brytyjskiego Uniwersytetu Sheffield i amerykańskiego Uniwersytetu Duke, zwiększona zakaźność wynika z mutacji w jego białkowych wypustkach, za pomocą których atakuje on komórki. Dzięki tej zmianie nowy szczep, nazwany D614G, stał się dominującą odmianą koronawirusa krążącą na świecie. "Dane otrzymane przez nasz zespół w Sheffield sugerują, że nowy szczep wiąże się z większym mianem (stężeniem - PAP) wirusa w górnych drogach oddechowych pacjentów z Covid-19, co oznacza, że zdolności wirusa do zakażania ludzi mogą być większe" - stwierdził dr Thushan de Silva, lider zespołu brytyjskich naukowców. Jak dodał, dotychczasowe badania nie wykazały, by nowa odmiana wirusa wiązała się z cięższym przebiegiem choroby. Naukowcy doszli do takich wniosków, badając dane 999 brytyjskich pacjentów. Ci, którzy nosili w sobie nowy szczep, mieli w organizmie więcej cząsteczek wirusa, choć nie byli w gorszej kondycji niż pozostali. Jednocześnie wyniki badań laboratoryjnych in vitro sugerują, że D614G może być do 3-6 razy bardziej zakaźny od pierwotnie występującego szczepu. Naukowcy zaznaczają, że aby w pełni zrozumieć konsekwencje mutacji, potrzebne będą dalsze analizy i badania. (PAP) Obraz rottonara z Pixabay 
Badanie: nowy szczep koronawirusa znacznie bardziej zakaźny

Sąd: 20-latka z Państwa Islamskiego może walczyć o odzyskanie obywatelstwa

Shamima Begum, która w 2015 roku jako 15-letnia uczennica wyjechała z Wielkiej Brytanii, aby dołączyć do Państwa Islamskiego, powinna mieć prawo do powrotu, aby mogła zaskarżyć decyzję o odebraniu jej brytyjskiego obywatelstwa - orzekł w czwartek sąd apelacyjny.

Begum została pozbawiona brytyjskiego obywatelstwa w lutym 2019 roku decyzją resortu spraw wewnętrznych, po tym jak odnaleziono ją na terenie obozu dla uchodźców w Syrii. MSW uzasadniło to względami bezpieczeństwa narodowego.

Prawnicy Begum zakwestionowali tę decyzję z trzech powodów - gdyż w jej efekcie stała się ona bezpaństwowcem, a zgodnie z prawem międzynarodowym w takiej sytuacji nie można nikogo pozbawiać obywatelstwa, gdyż naraziła ją na rzeczywiste ryzyko śmierci lub nieludzkiego i poniżającego traktowania, a także dlatego, że nie mogła skutecznie zaskarżyć tej decyzji, bo zabroniono jej powrotu do Wielkiej Brytanii.

W lutym obecnego roku Specjalna Komisja Odwoławcza ds. Imigracyjnych (SIAC) - wyspecjalizowany trybunał, który rozpatruje odwołania od decyzji o odebraniu komuś obywatelstwa brytyjskiego ze względów bezpieczeństwa narodowego - orzekła, że decyzja była zgodna z prawem, ponieważ w momencie jej wydania Begum była obywatelką Bangladeszu z powodu obywatelstwa swej matki.

Sąd apelacyjny w czwartek przyznał jednak rację prawnikom Begum w trzeciej ze wskazanych przez nich kwestii, czyli tego, że nie mogła się ona odwołać od decyzji, zatem pozbawiono ją prawa do sprawiedliwego procesu. "Uczciwość i sprawiedliwość muszą w tej sprawie przeważać nad względami bezpieczeństwa narodowego, tak aby zezwolić na składanie odwołań" - oświadczyli sędziowie. Wyrazili też opinię, że "obawy o bezpieczeństwo narodowe, które jej dotyczą, mogą zostać rozwiane i rozstrzygnięte, jeżeli powróci ona do Zjednoczonego Królestwa".

Orzeczenie to oznacza, że brytyjski rząd musi teraz znaleźć sposób, aby pozwolić 20-latce, która obecnie przebywa w obozie Roj w północnej Syrii, na stawienie się w sądzie w Londynie, mimo że rząd wielokrotnie mówił, że nie pomoże w opuszczeniu przez nią tego kraju.

Brytyjskie MSW oświadczyło, że jest "bardzo rozczarowane" decyzją sądu apelacyjnego i zapowiedziało, że będzie się od niej dalej odwoływać. Może to zrobić w Sądzie Najwyższym, ale w opinii eksportów prawnych, nie będzie to proste, gdyż będzie musiało wykazać, iż istnieje zasadnicza kwestia prawna, którą należy rozstrzygnąć, gdyż sąd apelacyjny całkowicie się myli.

Mieszkająca we wschodnim Londynie Begum wyjechała do Syrii z dwiema koleżankami ze szkoły. Trzy tygodnie po przybyciu na tereny kontrolowane przez terrorystów z Państwa Islamskiego poślubiła jednego z bojowników tej organizacji, który pochodzi z Holandii. Miała z nim trójkę dzieci, jednak wszystkie zmarły. W wywiadach udzielonych brytyjskim mediom po tym, jak ją odnaleziono w obozie dla uchodźców, przekonywała, że była tylko żoną i nie uczestniczyła w żadnych działaniach terrorystycznych. Przekonywała również, że nie jest żadnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa. Zarazem nie wykazywała żadnego żalu z powodu dołączenia do Państwa Islamskiego.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

foto : twitter / ShaminaBegum

Sąd: 20-latka z Państwa Islamskiego może walczyć o odzyskanie obywatelstwa

Brytyjski telekom ostrzega Londyn przed wycofaniem Huawei z 5G

Szef brytyjskiego koncernu telekomunikacyjnego BT ostrzegł w poniedziałek rządzących przez zbyt raptownym wycofaniem sprzętu Huawei z krajowych sieci 5G, argumentując, że mogłoby to całkowicie odciąć miliony konsumentów od dostępu do sieci.

Szef BT Philip Jansen zaapelował w poniedziałek do brytyjskiego rządu o to, żeby nie wycofywał się zbyt szybko z korzystania ze sprzętu chińskich firm, w tym Huawei, w sieciach 5G. Jak ostrzegł, może to doprowadzić do całkowitego pozbawienia brytyjskich klientów dostępu do sieci.

"Jeśli próbujemy całkowicie wyeliminować udział Huawei w sieciach 5G, to idealnie byłoby rozłożyć ten proces na siedem lat. Chociaż być może uda nam się skócić ten okres i wyrobić w ciągu pięciu lat" - powiedział w wywiadzie dla radia BBC Jansen. Prezes BT dodał, że jeśli rząd nakaże przyspieszenie prac, to istnieje realne ryzyko, że 24 mln klientów operatora straci dostęp do sieci.

Premier Boris Johnson jeszcze w tym tygodniu zadecyduje czy Wielka Brytania nałoży restrykcje na wykorzystanie sprzętu Huawei. Naciskają na to Stany Zjednoczone, które od dawna lobbują za wycofaniem chińskich producentów z sieci 5G na Zachodzie, oskarżając ich m.in. o szpiegowanie na rzecz władz w Pekinie.

Jeszcze w styczniu premier Johnson, wbrew administracji Donalda Trumpa, dopuścił koncern Huawei do udziału w brytyjskim wdrożeniu sieci łączności nowej generacji (5G). Zgoda ta została obwarowana kilkoma warunkami, w tym wykluczeniem udziału chińskiego potentata w budowie kluczowych elementów infrastruktury. Zdecydowano również, że udział Huaweia w projekcie brytyjskiej sieci nie może być większy niż 35 proc. całości. Do zmiany stanowiska Londynu miałyby się przyczyniać ostatnie wydarzenia w Hongkongu, a także pogłoski o tym, że Chiny być może nie powiedziały całej prawdy o pandemii COVID-19.

Konflikt na linii Pekin-Waszyngton porównywany jest do zimnej wojny między USA a ZSRR. Stany Zjednoczone obawiają się, że udział w rozwoju technologii 5G może dać Chinom przewagę na rynku technologicznym.

Huawei, który jest największym na świecie producentem sprzętu telekomunikacyjnego, odrzuca wszystkie zarzuty ze strony amerykańskiej administracji. Koncern uważa, że jest atakowany przez USA, gdyż kraj ten nie jest w stanie zaoferować specjalistycznej technologii w konkurencyjnych cenach. (PAP)

 

foto : twitter / BTGroup

Brytyjski telekom ostrzega Londyn przed wycofaniem Huawei z 5G

Ojciec premiera krytykowany za podróż do Grecji wbrew zaleceniom rządu

Fala krytyki spadła w czwartek na ojca brytyjskiego premiera Borisa Johnsona, Stanleya, za to, że poleciał do Grecji mimo pozostającego w mocy rządowego zalecenia, by powstrzymać się od podróży zagranicznych, o ile nie są absolutnie niezbędne. Stanley Johnson sam zamieścił na Instagramie zdjęcia, gdy w środę - w maseczce ochronnej na twarzy - przyleciał do Aten. Grecja otworzyła granice dla przyjeżdżających z wielu krajów, ale z powodu dużej liczby zakażeń w Wielkiej Brytanii bezpośrednie loty z tego kraju nie zostaną wznowione co najmniej do 15 lipca. Jak podał dziennik "Daily Mail", 79-letni Stanley Johnson dotarł do Aten przez Bułgarię. Jak powiedział rzecznik greckiego rządu, zakaz bezpośrednich lotów z Wielkiej Brytanii i Szwecji nie oznacza, że osoby z tych krajów nie mogą przybyć do Grecji w inny sposób. Sam Johnson, który ma na północy Grecji dom wakacyjny, który wynajmuje, wyjaśniał dziennikowi "Daily Mail", że jego podróż jest niezbędna, bo przyjechał, aby przed rozpoczęciem sezonu sprawdzić, czy jest on dobrze zabezpieczony w związku z epidemią koronawirusa. Te wyjaśnienia nie przekonują jednak brytyjskiej opozycji, która wskazuje, że to już kolejny przypadek w bliskim otoczeniu premiera jeśli nie złamania, to przynajmniej naciągnięcia ograniczeń wprowadzonych w celu zatrzymania epidemii. Z podróży w czasie blokady tłumaczyli się najpierw minister budownictwa i społeczności lokalnych Robert Jenrick, a później główny doradca Johnsona Dominic Cummings. Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)   foto : twitter / StanleyPJohnson
Ojciec premiera krytykowany za podróż do Grecji wbrew zaleceniom rządu

Rząd zapowiedział lekkie poluzowanie restrykcji w Leicester

Rząd brytyjski zapowiedział w czwartek, że złagodzi restrykcje nałożone na 350-tysięczne miasto Leicester w środkowej Anglii, ale ponieważ liczba nowych zakażeń koronawirusem nadal jest mocno powyżej średniej, część ograniczeń musi pozostać.

"Jesteśmy teraz w stanie złagodzić niektóre, ale nie wszystkie ograniczenia, które zostały wprowadzone" - mówił w Izbie Gmin minister zdrowia Matt Hancock. Jak wyjaśnił, według najnowszych danych wskaźnik zakażeń z ostatnich siedmiu dni wynosi obecnie 119 przypadków na 100 tys. osób, podczas gdy przed przywróceniem restrykcji było to 135 na 100 tys. osób. Nadal jest to jednak najwyższa liczba przyrostu zakażeń w Wielkiej Brytanii.

Hancock powiedział, że 24 lipca w Leicester będą mogły wznowić działalność szkoły i sklepy, ale puby, restauracje, kina, muzea, hotele i inne miejsca noclegowe, które w wszędzie indziej w Anglii zostały ponownie otwarte 4 lipca, pozostaną zamknięte. Nadal w mocy pozostanie też zakaz zgromadzeń liczących więcej niż sześć osób i zalecenie, by powstrzymywać się od podróży z miasta, do miasta i wewnątrz niego, o ile nie jest to konieczne.

Zapowiedział, że sytuacja zostanie ponownie rozpatrzona za dwa tygodnie.

Przywrócenie restrykcji w Leicester nastąpiło 30 czerwca w reakcji na gwałtowny wzrost nowych zakażeń koronawirusem. W ciągu tygodnia poprzedzającego podjęcie tej decyzji w Leicester wykryto 10 proc. wszystkich zakażeń w kraju. Leicester jest pierwszym i jedynym jak do tej pory miastem, na które nałożono lokalne restrykcje.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

 

foto : twitter / CityMayorLeic

Rząd zapowiedział lekkie poluzowanie restrykcji w Leicester

Szkocja nie wyklucza kwarantanny dla przyjeżdżających z reszty kraju

Szefowa szkockiego rządu Nicola Sturgeon powiedziała w niedzielę, że nie wyklucza wprowadzenia kwarantanny dla przyjeżdżających z pozostałych części Zjednoczonego Królestwa.

W rozmowie ze stacją BBC Sturgeon oświadczyła, że władze poszczególnych części kraju muszą współpracować w tłumieniu ognisk koronawirusa, aby "osłabić konieczność wprowadzenia jakichkolwiek ograniczeń granicznych".

"Jako że w Szkocji sprowadziliśmy wirusa do bardzo niskiego poziomu, jednym z naszych największych zagrożeń w ciągu najbliższych kilku tygodni jest ryzyko jego importu do kraju. I dlatego - choć nie jest to stanowisko, które chcę zajmować - oznacza to również, że musimy się bardzo uważnie przyglądać, czy wirus nie przedostaje się z innych części Zjednoczonego Królestwa" - powiedziała Sturgeon.

Wskazała, że w niektórych krajach, jak w Australii i czy Stanach Zjednoczonych, wprowadzono ograniczenia w przemieszczaniu się pomiędzy stanami czy obowiązek kwarantanny dla osób przyjeżdżających ze stanów o wyższym poziomie zakażeń, więc szkocki rząd na podobnej zasadzie przyjrzy się takim rozwiązaniom. Przekonywała, że to nie ma związku z polityką i nie oznacza to, że Anglicy są niemile widziani w Szkocji.

Jak podano w niedzielę, w Szkocji w ciągu ostatnich 24 godzin wykryto 19 przypadków koronawirusa, co jest najwyższą liczbą od trzech tygodni. Od początku lipca dobowa liczba zakażeń zwykle nie przekracza 10. Tymczasem w Anglii liczba nowych zakażeń oscyluje wokół 600, co oznacza, że w Szkocji w stosunku do liczby ludności jest ich ok. 10 razy mniej niż w Anglii.

Kwestię ewentualnej kwarantanny w Szkocji dla przyjeżdżających z pozostałych części kraju poruszono już w środę podczas cotygodniowej sesji poselskich pytań do brytyjskiego premiera Borisa Johnsona. Określił on ten pomysł jako "zdumiewający i haniebny".

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Szkocja nie wyklucza kwarantanny dla przyjeżdżających z reszty kraju

2,9 mln mieszkańców Hongkongu zyska prawo do osiedlenia się w W. Brytanii

Ok. 2,9 mln mieszkańców Hongkongu będzie mogło, zgodnie z zapowiedzią brytyjskiego rządu, osiedlić się w Wielkiej Brytanii, a docelowo także uzyskać brytyjskie obywatelstwo. To reakcja na wejście w życie narzuconej przez Chiny ustawy o bezpieczeństwie Hongkongu. Premier Boris Johnson i minister spraw zagranicznych Dominic Raab oświadczyli w środę, że Wielka Brytania uważa wejście w życie ustawy za wyraźne i poważne naruszenie przez Chiny wspólnej chińsko-brytyjskiej deklaracji z 1984 r. o warunkach przekazania Hongkongu pod zwierzchnictwo Pekinu. W związku z tym rozszerzą prawa posiadaczy brytyjskich paszportów zamorskich do osiedlania się w Wielkiej Brytanii. Status brytyjskiej narodowości zamorskiej został stworzony w 1985 r. tylko dla mieszkańców Hongkongu, którzy urodzili się przed przekazaniem Hongkongu Chinom, czyli przed 30 czerwca 1997 r. włącznie i którzy w wyznaczonym terminie wystąpili o jego przyznanie. Jak szacuje brytyjskie ministerstwo spraw zagranicznych, status taki ma ok. 2,9 mln osób, z czego według stanu na 24 lutego, niespełna 350 tys. miało ważne paszporty potwierdzające go. Ponieważ status brytyjskiej narodowości zamorskiej nie jest dziedziczony ani nie można go już nabyć, liczba 2,9 mln może się tylko zmniejszać. Obecnie posiadacze brytyjskich paszportów zamorskich mają prawo do bezwizowego wjazdu do Wielkiej Brytanii na pobyty do sześciu miesięcy a także do brytyjskiej opieki konsularnej za granicą, ale nadal podlegają kontrolom imigracyjnym, nie mają automatycznego prawa do zamieszkania i pracy w Wielkiej Brytanii a podróżując nie mają takiego samego statusu jak obywatele brytyjscy. Jak zapowiedział Raab, brytyjski rząd zamierza przyznać im - oraz ich współmałżonkom i będącym na ich utrzymaniu dzieciom - prawo do mieszkania i pracy lub studiowania w Wielkiej Brytanii przez pięć lat. Po pięciu latach pobytu będą mogli się ubiegać o status osoby osiedlonej, zaś po kolejnym roku - o brytyjskie obywatelstwo. Szczegóły nowych zasad dla posiadaczy brytyjskich paszportów zamorskich mają zostać przedstawione w najbliższych tygodniach. Raab zapewnił, że nie będzie żadnych limitów ani kwot jeśli chodzi o aplikujące osoby, zaś cały proces będzie prosty i szybki. Do czasu jego wejścia w życie posiadacze takich paszportów mogą wjeżdżać do Wielkiej Brytanii na dotychczasowych zasadach. Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP) Obraz Free-Photos z Pixabay 
2,9 mln mieszkańców Hongkongu zyska prawo do osiedlenia się w W. Brytanii

SN: prawa dzieci są ważniejsze niż prawo pedofila do prywatności

Prawa dzieci są ważniejsze niż prawo pedofila do prywatnego życia i prywatności korespondencji - orzekł w środę brytyjski Sąd Najwyższy. Uznał zarazem, że dowody zbierane przez grupy łowców pedofili mogą być użyte jako dowód w śledztwie.

Sprawę wniósł do sądu 37-letni Mark Sutherland, który w 2018 r. przez gejowską aplikację randkową Grindr nawiązał kontakt z 13-letnim chłopcem, do którego wysyłał wiadomości o seksualnym charakterze i z którym się umówił na spotkanie na żywo. Na miejscu okazało się, że profil w aplikacji stworzył członek grupy Groom Resisters Scotland, która poluje w internecie na pedofili. Dwaj członkowie grupy zatrzymali Sutherlanda i przekazali policji, a nagranie z niedoszłego spotkania z 13-latkiem opublikowali w mediach społecznościowych. W sierpniu 2018 r. Sutherland został skazany na dwa lata więzienia, przy czym był to już drugi jego wyrok za podobną sprawę.

Sutherland złożył skargę, a jego prawnicy argumentowali, że został naruszony art. 8 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, który mówi, iż każdy ma prawo do poszanowania swojego życia prywatnego i swojej korespondencji. Argumentowali też, że dowody zostały zdobyte w sposób niezgodny z prawem, zatem nie powinny być uwzględnianie w śledztwie, a ich uwzględnienie będzie cichym przyzwoleniem na działalność takich grup łowców pedofili, które wyręczają policję.

Ale Sąd Najwyższy jednomyślnie odrzucił te argumenty i orzekł, że interesy dzieci mają pierwszeństwo ponad jakimkolwiek interesem pedofila mającym związek z jego przestępczym zachowaniem. Sąd stwierdził, że państwo ma "szczególną odpowiedzialność za ochronę dzieci przed wykorzystywaniem seksualnym przez dorosłych", w związku z tym prokuratorzy mieli prawo do wykorzystania dowodów zebranych przez Groom Resisters Scotland w celu uzyskania wyroku skazującego. Ponadto wskazano, że ponieważ nie było żadnej wcześniejszej relacji miedzy Sutherlandem a rzekomym 13-latkiem, z której mogłoby wynikać oczekiwanie prywatności, a dodatkowo Sutherland powinien był przewidzieć, że dziecko może informować dorosłych o niepokojących kontaktach.

Jak się szacuje, na terenie Wielkiej Brytanii aktywnych jest ok. 90 internetowych grup łowców pedofili, które przed epidemią koronawirusa przyłapywały średnio ok. 100 pedofili miesięcznie.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

SN: prawa dzieci są ważniejsze niż prawo pedofila do prywatności

Johnson znów wskazuje na zalety zasłaniania twarzy w sklepach

Brytyjski premier Boris Johnson w poniedziałek ponownie wskazał, że ludzie powinni zasłaniać twarz w zamkniętych przestrzeniach publicznych, takich jak sklepy. Zapowiedział, że w najbliższych dniach rząd ogłosi, jakie "narzędzia egzekwowania prawa" będą konieczne.

Zapytany, czy konieczne będzie zasłanianie na twarzy w sklepach, Johnson powiedział: "Maseczki mają wielką wartość w zamkniętych przestrzeniach. Myślę, że ludzie powinni je nosić w sklepach. A jeśli chodzi o to, czy ma to być obowiązkowe czy nie, to przyjrzymy się wytycznym i powiemy nieco więcej na ten temat w ciągu kilku następnych dni".

"Przez cały ten kryzys ludzie okazywali niezwykłą wrażliwość na innych i rozumieli potrzebę wspólnych działań na rzecz powstrzymania wirusa. Zakładanie masek jest jednym z nich. To wspólne działanie, ludzie widzą jego wartość. Za kilka dni będziemy się zastanawiać, w jaki sposób - za pomocą jakich narzędzi egzekwowania prawa - chcemy osiągnąć postęp" - dodał.

Johnson, który początkowo był wobec takiego rozwiązania raczej sceptyczny, już drugi raz w ciągu czterech dni zasugerował, że rząd może wprowadzić obowiązek noszenia maseczek w sklepach i w piątek po raz pierwszy sam się w takiej pokazał. Zarazem w niedzielę minister bez teki Michael Gove mówił, że jego zdaniem nie powinno to być obowiązkowe, co opozycja od razu wytknęła jako brak spójnego przekazu ze strony rządu.

Obecnie zasłanianie twarzy jest obowiązkowe w transporcie publicznym w Anglii, Szkocji i Irlandii Północnej, zaś od 27 lipca będzie obowiązkowe także w Walii. W sklepach wymagane jest to tylko w Szkocji. Jakakolwiek decyzja brytyjskiego rządu w tej sprawie będzie się odnosić tylko do Anglii, bo w pozostałych częściach Zjednoczonego Królestwa za kwestie zdrowia publicznego odpowiadają ich rządy.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Obraz Daniel Dan outsideclick z Pixabay 

Johnson znów wskazuje na zalety zasłaniania twarzy w sklepach

Media: z kwarantanny będą wyłączeni podróżni z 75 krajów, w tym Polski

Przyjeżdżający z 75 krajów - w tym Polski - zostaną od poniedziałku zwolnieni z obowiązku 14-dniowej kwarantanny po przyjeździe do Wielkiej Brytanii - podał w czwartek dziennik "Daily Telegraph".

To, że kwarantanna zostanie od lipca zniesiona dla przyjeżdżających z krajów o niewielkim ryzyku koronawirusa, już pod koniec zeszłego tygodnia potwierdził brytyjski rząd. Jednak nie opublikowano jeszcze listy tych krajów. Brytyjskie media spekulowały, że znajdą się na niej przede wszystkim popularne europejskie kierunki wakacyjne, m.in. Francja, Grecja, Włochy, Hiszpania, ale także Niemcy, Holandia czy Finlandia, za to niemal na pewno kwarantanna ma pozostać w przypadku przyjazdów ze Szwecji i Portugalii.

"Daily Telegraph" podał w czwartek, że na liście znaleźć się może aż 75 terytoriów, w tym niemal wszystkie kraje Unii Europejskiej - ale w dalszym ciągu z wyłączeniem Portugalii i Szwecji - ponadto większość brytyjskich terytoriów zależnych, a także sporo państw spoza Europy, m.in. Australia, Nowa Zelandia czy Tajlandia. Po raz pierwszy w doniesieniach medialnych na temat listy krajów pojawia się na niej Polska, z której przyjeżdzający też mają być wyłączeni z obowiązku kwarantanny.

Według dziennika pełną listę brytyjskie ministerstwo spraw zagranicznych opublikuje w czwartek wieczorem lub w piątek.

Kwarantanna po przyjeździe do Wielkiej Brytanii obowiązuje od 8 czerwca. Niemal wszyscy przyjeżdżający do Wielkiej Brytanii - zarówno jej obywatele, jak i cudzoziemcy - muszą podać adres, gdzie będą przebywać przez następne 14 dni i poddawać się kwarantannie. Władze są upoważnione do przeprowadzania niezapowiedzianych kontroli i nakładania kary na osoby, które nie przestrzegają tego obowiązku. W Anglii, Walii i Irlandii Północnej wynosi ona 1000 funtów, w Szkocji - 480.

Przeciwko kwarantannie protestowały zwłaszcza linie lotnicze i firmy turystyczne, argumentując, że dodatkowo uderzy ona w te sektory, które i tak bardzo mocno ucierpiały wskutek epidemii koronawirusa. Wraz z wprowadzeniem kwarantanny rząd ogłosił, że co trzy tygodnie będzie ona poddawana przeglądowi.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Media: z kwarantanny będą wyłączeni podróżni z 75 krajów, w tym Polski

Służby sprzątające metro usunęły namalowaną tam nową pracę Banksy'ego

Namalowane w wagonie londyńskiego metra najnowsze dzieło Banksy'ego, w którym przekonuje on do zakładania maseczek, już przed jego prezentacją na Instagramie nie istniało, bo służby sprzątające metro wzięły je za zwykłe graffiti i usunęły.

We wtorek słynny, nieujawniający tożsamości brytyjski artysta street-artowy zamieścił na Instagramie nagranie wideo, dokumentujące tworzenie pracy nazwanej "Jeśli nie zakładasz maseczki, nie zrozumiesz". Na wideo ubrany w kombinezon ochronny, maskę na twarzy, okulary ochronne i rękawice mężczyzna - którym prawdopodobnie jest sam Banksy - wchodzi do londyńskiego metra ze sprzętem do dezynfekcji. Jednak w butli zamiast substancji odkażającej jest farba, której - wraz ze sprayem oraz szablonami - mężczyzna używa do namalowania w jednym z wagonów metra kilku szczurów oraz własnego podpisu.

Wizerunki szczurów nawiązują do epidemii - jeden z nich używa maseczki do twarzy jako spadochronu, inny jest cały w nią zaplątany, a kolejny - bez maseczki - kicha rozsiewając zarazki na okno. Jeszcze jeden trzyma w łapach żel bakteriobójczy, tak jakby malował sprayem znajdujący się poniżej podpis Banksy'ego.

Jednak, jak podała w środę stacja BBC, zanim Banksy opublikował to nagranie, w wagonie pojawiły się prawdziwe służby sprzątające i nieświadome niczego usunęły malunki. Jak napisano w oświadczeniu Transport for London (TfL), publicznej spółki zarządzającej komunikacją w brytyjskiej stolicy, pracę usunięto już kilka dni temu, zgodnie z polityką nietolerowania żadnych graffiti w metrze.

Dodano, że TfL docenia starania Banksy'ego o to, by zachęcać ludzi do zakrywania twarzy w komunikacji publicznej i chciałaby mu dać szansę stworzenia nowej wersji tego przesłania w stosownym miejscu. Od połowy czerwca zakrywanie twarzy w publicznych środkach transportu w Anglii jest obowiązkowe. Nową pracę Banksy'ego cały czas można oglądać na Instagramie. Jak do tej pory nagranie wyświetlono 3,6 mln razy.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Służby sprzątające metro usunęły namalowaną tam nową pracę Banksy'ego

Otwarto wystawę poświęconą polskim uczestnikom Bitwy o Wielką Brytanię

Wystawę "Nieliczni. Polacy w Bitwie o Wielką Brytanię" otwarto w piątek w Polskim Ośrodku Społeczno-Kulturalnym (POSK) w Londynie w 80. rocznicę rozpoczęcia tego jednego z punktów zwrotnych II wojny światowej.

Tytuł "Nieliczni" nawiązuje do słynnych słów ówczesnego premiera Wielkiej Brytanii Winstona Churchilla: "Nigdy w historii wojen tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak nielicznym".

Na wystawie zaprezentowano kolejno tło historyczne z lata 1940 roku, dowódców oraz wyposażenie zarówno po stronie brytyjskiej, jak i niemieckiej, brytyjski system obrony, polskie dywizjony uczestniczące w bitwie oraz ich dowódców, polskich asów myśliwskich, czyli pilotów, którzy zestrzelili co najmniej pięć samolotów nieprzyjaciela oraz miejsca pamięci związane z bitwą.

"Dzisiaj przypada 80. rocznica początku bitwy, ale także 80. rocznica powołania pierwszego polskiego dywizjonu w Wielkiej Brytanii. Polska i brytyjska historia w Bitwie o Wielką Brytanię tak niesamowicie się splatają ze sobą, zatem jest to dobry moment, żeby przypomnieć, jak dużo mogą wspólnie osiągnąć obydwa nasze narody - nie tylko dla Wielkiej Brytanii, nie tylko dla Polski, ale dla całej Europy - jeśli ze sobą współpracujemy. Myślę, że to jest najważniejsza lekcja z przeszłości" - powiedział podczas otwarcia wystawy ambasador RP w Londynie Arkady Rzegocki.

Dobrosława Platt, dyrektor Biblioteki Polskiej w POSK w Londynie, zwróciła uwagę, że choć słowa Churchilla odnosiły się pierwotnie do brytyjskich lotników, rola Polaków jest trudna do przecenienia. "Jeśli weźmie się pod uwagę Polaków biorących udział w tej bitwie, to przecież było ich zaledwie 5 proc., ale ich udział w zestrzeleniu samolotów niemieckich sięgał aż 12 proc. Można zatem powiedzieć, że Polacy, choć w niewielkiej liczbie, dokonali bardzo wiele" - mówiła.

Brytyjscy historycy przyjęli jako czas trwania Bitwy o Wielką Brytanię okres od 10 lipca do 31 października w 1940 roku, kiedy miały miejsce najintensywniejsze naloty niemieckie. Mianem "Nielicznych" określa się 2927 lotników alianckich, którzy w tym okresie uczestniczyli w przynajmniej jednym locie bojowym. Wśród nich zdecydowanie największą grupę stanowili Brytyjczycy - 2353. Polacy w sile 145 osób byli drugą co do wielkości narodowością po stronie aliantów. Ostatnim żyjącym spośród "Nielicznych" jest 100-letni Irlandczyk John Hemingway.

Ze względu na ograniczenia związane z epidemią koronawirusa wystawy nie można zwiedzać, ale do 20 lipca można ją oglądać przez okno wystawowe w budynku POSK, a wkrótce będzie dostępna w wersji online. Wystawa została zorganizowana przy finansowym wsparciu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Z powodu koronawirusa Harrods zwolni 14 proc. pracowników

Słynny londyński dom towarowy Harrods poinformował, że zwolni 672 pracowników, co stanowi 14 proc. wszystkich zatrudnionych - podały w środę brytyjskie media. Przyczyną tej decyzji jest prawie trzymiesięczne zamknięcie sklepu z powodu pandemii koronawirusa.

„Z ciężkim sercem muszę dziś potwierdzić, że z powodu odczuwalnych nadal efektów pandemii musimy dokonać redukcji liczby pracowników. Niezbędne wymagania dotyczące dystansu społecznego, mające na celu ochronę pracowników i klientów, mają ogromny wpływ na naszą zdolność do handlu, natomiast wstrzymanie podróży międzynarodowych spowodowało, że straciliśmy kluczowych klientów przychodzących do naszego sklepu” – napisał w mailu wysłanym we wtorek do pracowników prezes zarządu Harrodsa, Michael Ward.

Jak sprecyzował, pracę straci 14 proc. spośród 4,8 tys. zatrudnionych, zaś cięcia dotkną przede wszystkim te obszary działalności, które najmocniej zostały dotknięte skutkami pandemii.

Z jej powodu wszystkie sklepy w Wielkiej Brytanii, poza sprzedającymi niezbędne artykuły, jak żywność czy lekarstwa, zostały zamknięte 24 marca. W Anglii mogły one wznowić działalność od 15 czerwca, ale pod warunkiem wprowadzenia rządowych wytycznych, zgodnie z którymi musi zostać ograniczona liczba klientów przebywających jednocześnie w sklepach, zamknięte zostały punkty gastronomiczne w centrach handlowych, ograniczona liczba przymierzalni, zaś wszystkie osoby muszą zachowywać dwumetrowy dystans.

Założony w 1849 r. Harrods jest jednym z największych i najbardziej znanych domów towarowych na świecie. Od 2010 r. jest własnością należącego do rządu Kataru funduszu inwestycyjnego Qatar Investment Authority.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

 

Obraz Steven Iodice z Pixabay 

Z powodu koronawirusa Harrods zwolni 14 proc. pracowników

Na cokole obalonego pomnika w Bristolu ustawiono posąg demonstrantki z BLM

W Bristolu w południowo-zachodniej Anglii na cokole obalonego przez tłum pomnika Edwarda Colstona potajemnie ustawiono w środę przed świtem posąg czarnoskórej demonstrantki z ruchu Black Lives Matter z uniesioną pięścią.

Prawdopodobnie nie pozostanie on tam na stałe, bo władze miasta wskazują, że posąg ustawiono bez zezwolenia, a o tym, jak wykorzystać cokół, powinni rozstrzygnąć mieszkańcy.

7 czerwca podczas antyrasistowskiej demonstracji Black Lives Matter tłum obalił, a następnie pomazał sprayem i wrzucił do portu pomnik Edwarda Colstona, żyjącego na przełomie XVII i XVIII w. zasłużonego dla miasta kupca, handlarza niewolników, posła i filantropa.

W środę wcześnie rano na pustym cokole ustawiono wykonaną przez znanego brytyjskiego artystę Marca Quinna rzeźbę z czarnej żywicy, która przedstawia jedną z protestujących - Jen Reid. Po obaleniu pomnika Colstona weszła ona na cokół, pozując z uniesioną pięścią. Rzeźba zatytułowana "Przypływ mocy (Jen Reid)" przedstawia właśnie tę scenę.

"Rzeźbę, którą dzisiaj zainstalowano, wykonał i ustawił londyński artysta. Nie została ona zamówiona i nie udzielono pozwolenia na jej instalację" - oświadczył burmistrz Bristolu Marvin Rees, który sam ma jamajskie korzenie, a po obaleniu pomnika Colstona mówił, że jego obecność była afrontem dla czarnoskórych mieszkańców miasta. "O przyszłości cokołu i o tym, co zostanie na nim zamontowane, muszą zadecydować mieszkańcy Bristolu" - podkreślił.

Quinn wyjaśnił, że rzeźba z założenia ma mieć charakter tymczasowej instalacji, która będzie skłaniać mieszkańców do zastanawiania się i dyskutowania nad kwestią rasizmu. Reid natomiast powiedziała, że ma nadzieję, iż władze miasta zmienią zdanie. "Chciałbym, aby Rada zatrzymała go tutaj, z powodu tego, co reprezentuje, i tego, kto był tam wcześniej. Myślę, że najważniejszą rzeczą jest to, żeby coś tam na górze zastąpiło Edwarda Colstona. I żeby ludzie dyskutowali, edukowali, uczyli się i ciągle o tym mówili" - powiedziała.

Na fali demonstracji BLM w Londynie usunięto pomnik żyjącego na przełomie XVIII i XIX w. kupca, plantatora i właściciela niewolników Roberta Milligana, a w trakcie samych demonstracji doszło do sprofanowania kilku innych, w tym Winstona Churchilla oraz The Cenotaph, monumentu upamiętniającego poległych podczas obu wojen światowych.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

 

foto : twitter / MenaFombo

Na cokole obalonego pomnika w Bristolu ustawiono posąg demonstrantki z BLM

II tura wyborów prezydenta RP odbywa się tylko korespondencyjnie

Na terenie Wielkiej Brytanii niedzielna II tura wyborów prezydenta RP odbywa się tylko korespondencyjnie. Do udziału w nich zgłosiła się rekordowa liczba 183 tys. obywateli polskich.

Jak poinformowała PAP ambasada RP, według stanu na sobotnie późne popołudnie, do konsulatów dotarło już ponad 150 tys. kopert zwrotnych z głosami oddanymi w wyborach, co stanowi 82 proc. wysłanych pakietów.

Przesyłki przyjmowane są do momentu zakończenia głosowania, czyli do godz. 21:00 czasu polskiego w niedzielę, przy czym ze względu na sytuację epidemiczną nie ma możliwości osobistego przyniesienia pakietów zwrotnych do konsulatów. Muszą być one dostarczone wyłącznie pocztą lub kurierem, w tym także przy pomocy działających na terenie Londynu kurierów społecznych zorganizowanych przez aktywistów polonijnych.

Tegoroczne wybory prezydencie cieszą się rekordowym zainteresowaniem wśród Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii - do udziału w II turze wyborów zarejestrowało się 183 tys. obywateli RP, co jest absolutnym rekordem. To o ponad 50 tys. więcej niż w I turze i około dwa razy więcej niż w II turze wyborów prezydenckich w 2015 r. To także ponad jedna trzecia wszystkich wyborców, którzy się zarejestrowali za granicą.

W Wielkiej Brytanii w pierwszej turze wyborów wygrał Rafał Trzaskowski, wyprzedzając Szymona Hołownię i Andrzeja Dudę. Spośród 109 674 ważnych głosów, Trzaskowski uzyskał 53 048, co stanowi 48,37 proc. głosów, Hołownia - 19 167 (17,48 proc.), a Duda - 17 047 (15,54 proc.).

Na terytorium Zjednoczonego Królestwa Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP utworzyło 11 obwodów głosowania - sześć w Londynie, dwa w Manchesterze, dwa w Edynburgu i jeden w Belfaście. Dla porównania, w wyborach parlamentarnych w październiku zeszłego roku takich obwodów było 54.

Według opublikowanych w maju danych brytyjskiego urzędu statystycznego ONS w 2019 r. w Wielkiej Brytanii mieszkało 900 tys. osób z polskim obywatelstwem.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

II tura wyborów prezydenta RP odbywa się tylko korespondencyjnie

Od środy możliwe połączenia lotnicze z szeregiem nowych krajów

Rząd znosi od środy zakaz połączeń lotniczych z szeregiem nowych krajów. Wśród nich są Wielka Brytania, Japonia, Kanada, Korea Płd. czy Ukraina.

We wtorek wieczorem w Dzienniku Ustaw opublikowane zostało nowe rozporządzenie Rady Ministrów z 30 czerwca 2020 r. w sprawie zakazów w ruchu lotniczym.

Rozporządzenie zezwala na połączenia lotnicze z państwami członkowskimi Europejskiego Porozumienia o Wolnym Handlu (EFTA), EOG, Szwajcarii i UE, za wyjątkiem Szwecji i Portugalii. W stosunku do poprzedniego rozporządzenia sprzed dwóch tygodni, z listy zakazu lotów usunięto Wielką Brytanię.

Rozporządzenie zawiera też listę innych krajów, do których zakaz lotów nie obowiązuje. Są to: Czarnogóra, Gruzja, Japonia, Kanada, Albania, Korea Płd. i Ukraina.

Rozporządzenie wchodzi w życie 1 lipca 2020 r.; traci moc z dniem 14 lipca 2020 r. (PAP)

Od środy możliwe połączenia lotnicze z szeregiem nowych krajów

Reuters: ponad 15 milionów stwierdzonych przypadków Covid-19 na świecie

Liczba potwierdzonych zakażeń koronawirusem na świecie przekroczyła w środę 15 milionów - wynika z bilansu agencji Reutera. W ciągu siedmiu miesięcy pandemii zmarło na Covid-19 ponad 616 tys. osób.

Jak pisze agencja, liczba 15 milionów została przekroczona w środę, gdy władze Indii poinformowały o wykryciu prawie 40 tys. nowych infekcji w ciągu ostatniej doby.

Choć pandemia została do pewnego stopnia opanowana w Europie i wielu krajach Azji, dzienna liczba nowych zakażeń nie przestaje rosnąć i jest obecnie na poziomie ok. 240 tys. To głównie efekt stale rosnących liczb m.in. w Stanach Zjednoczonych, Meksyku, Brazylii, Indiach i RPA.

Dotychczas najwięcej infekcji koronawirusem zanotowano w USA (4 mln), Brazylii (2,15 mln) i Indiach (1,2 mln). Jak zauważa Reuters, 15 mln przypadków Covid-19 na świecie to ponad trzykrotnie więcej niż średnia roczna przypadków grypy. Liczba dotychczasowych ofiar śmiertelnych w ciągu siedmiu miesięcy pandemii koronawirusa - 616 tys. - plasuje się w górnym przedziale rocznych zgonów powodowanych przez grypę.

Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) szacuje, że z powodu grypy umiera co roku na świecie 290-650 tys. osób. (PAP)

Obraz fernando zhiminaicela z Pixabay 

Reuters: ponad 15 milionów stwierdzonych przypadków Covid-19 na świecie

Johnson sugeruje, że maseczki w sklepach będą obowiązkowe

Brytyjski premier Boris Johnson zasugerował w piątek, że zasłanianie twarzy może być niedługo obowiązkowe w sklepach w Anglii i sam dał przykład pierwszy raz pokazując się w maseczce. W piątek tymczasem obowiązek ich noszenia w sklepach wszedł w życie w Szkocji.

"W miarę jak zmniejszamy liczby i naprawdę tłumimy epidemię, uważam, że musimy bardziej rygorystycznie nalegać, aby ludzie zasłaniali twarze w zamkniętych przestrzeniach, gdzie spotkają innych, których normalnie by nie spotkali. Przyglądamy się sposobom na zapewnienie, by ludzie rzeczywiście nosili maski na twarzy, np. w sklepach, gdzie istnieje ryzyko przenoszenia się choroby" - powiedział Johnson podczas przeprowadzonej na Facebooku sesji pytań do premiera.

Zalecenia brytyjskiego rządu w kwestii zasłaniania twarzy zmieniały się podczas epidemii i obecnie w Anglii wymagane jest to tylko w transporcie publicznym oraz w trakcie wizyt w szpitalach. Johnson wyjaśnił, że zmieniają się opinie naukowców w sprawie przydatności masek oraz zalecenia Światowej Organizacji Zdrowia.

"Wydaje się, że bilans opinii naukowych przesunął się bardziej na ich korzyść niż było to wcześniej. Jesteśmy skłonni podążyć za nimi. Chcę wrócić do świata, w którym Brytyjczycy są w stanie uścisnąć sobie dłonie - do tego właśnie dążymy. W kwestii zasłaniania twarzy, coraz częściej myślimy, że musimy być bardziej stanowczy w kwestii zamkniętych przestrzeni" - wyjaśnił.

Później Johnson sam dał przykład, odwiedzając sklepy w swoim okręgu wyborczym Uxbridge w niebieskiej maseczce na twarzy.

Jak podał wcześniej w piątek brytyjski urząd statystyczny ONS, w ostatnim tygodniu czerwca 52 proc. dorosłych mieszkańców kraju zasłaniało twarzy wychodząc z domu, podczas gdy w poprzednim tygodniu było to 43 proc, zaś 58 proc. z 1788 osób, które brały udział w badaniu stwierdziło, że jest bardzo lub dość prawdopodobne, iż będą zasłaniać twarz w ciągu najbliższych siedmiu dni.

Tymczasem w piątek obowiązek zasłaniania twarzy w sklepach - oprócz będącego już w mocy w transporcie publicznym - wszedł w życie w Szkocji. Od poniedziałku w Szkocji otwarte będą mogły być centra handlowe.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Johnson sugeruje, że maseczki w sklepach będą obowiązkowe

Konsul: komisje w Wielkiej Brytanii mają znacznie więcej pracy niż te w Polsce

W obwodach na terenie Wielkiej Brytanii zarejestrowanych jest kilka razy więcej osób niż w tych w Polsce, a korespondencyjny tryb głosowania sprawia, że członkowie komisji mają do wykonania znacznie więcej czynności - wyjaśnił konsul generalny w Manchesterze Leszek Rowicki.

We wtorek rano szef PKW Sylwester Marciniak zapowiedział, że wystąpi do konsulatu w Manchesterze o wyjaśnienie, z czego wynikał fakt, iż w obu tamtejszych obwodach do głosowania liczenie wyników trwało najdłużej.

Zapytany przez PAP o tę sprawę, konsul Rowicki zwrócił uwagę, że nie sposób porównywać ilości pracy, którą mieli do wykonania członkowie podlegających mu komisji z ilością pracy komisji wyborczych w Polsce. "Obie obwodowe komisje wyborcze w Manchesterze miały w tych wyborach do policzenia największe liczby głosów ze wszystkich komisji na świecie" - powiedział. W obu obwodach w Manchesterze było po ponad 13 tys. wyborców, podczas gdy w obwodach w Polsce zwykle średnio jest po około 2 tys. wyborców.

Ponadto - jak podkreślił - w przypadku wyborów korespondencyjnych członkowie komisji mają kilkakrotnie więcej czynności do wykonania. "Każda z komisji musiała otworzyć ponad 13 tys. kopert zwrotnych, sprawdzić zgodność oświadczenia o tajnym i osobistym oddaniu głosu ze spisem wyborców, a kopertę z kartą do głosowania umieścić w urnie. Następnie należało wyjąć kopertę z urny, otworzyć, posortować, przeliczyć głosy i przygotować protokół" - wyjaśnił.

Tymczasem maksymalny dozwolony prawem skład komisji wynosi 13 osób, niezależnie od liczby wyborców. "Warto zaznaczyć, że pracownicy konsulatu od tygodni pracują bardzo intensywnie. Przesyłki wyborcze musieliśmy najpierw przygotować i rozesłać wyborcom, a zgodnie z napiętym kalendarzem wyborczym, mieliśmy na to dosłownie kilka dni. Wspieraliśmy również członków komisji od momentu rozpoczęcia przez nich pracy o godz. 6.30 w niedzielę, do godz. 3.00 nad ranem we wtorek" - dodał konsul Rowicki. Zauważył on też, że wbrew temu, co zasugerowano, obie komisje policzyły głosy długo przed ustawowym terminem.

Na to, że konsulaty w Wielkiej Brytanii wobec większej, niż gdziekolwiek indziej na świecie liczby zarejestrowanych wyborców są wyjątkowo obciążone, zwrócił uwagę także ambasador RP Arkady Rzegocki. "To bezprecedensowe wybory w historii głosowania za granicą. Po raz pierwszy tak wielu polskich obywateli w Wielkiej Brytanii wyraziło chęć wzięcia udziału w głosowaniu. Obecny system głosowania korespondencyjnego sprawdza się bardzo dobrze w wielu miejscach na świecie, jednak biorąc pod uwagę niemal milionową Polonię w Wielkiej Brytanii, będziemy zgłaszać MSZ propozycje dotyczące jego modyfikacji" - powiedział PAP.

Podziękował on konsulom, dyplomatom, pracownikom placówek, a także wolontariuszom, za zaangażowanie i ciężką pracę, dzięki czemu to ogromne wyzwanie logistyczne się udało, ale jak dodał, ta praca nadal trwa. "Liczenie głosów dopiero się skończyło, a my już rozpoczęliśmy intensywne prace w celu przygotowania głosowania w drugiej turze, do której zgłosiło się dodatkowo ponad 50 tys. osób" - powiedział. Ta liczba nowych wyborców oznacza, że pobity w niedzielę rekord frekwencyjny wśród Polonii w Wielkiej Brytanii zostanie mocno poprawiony.

Jak poinformowała ambasada RP, w spisie wyborców przed niedzielną pierwszą turą wyborów prezydenckich figurowało 129 331 obywateli polskich, podczas gdy podczas pierwszej tury poprzednich wyborów, w 2015 r., było to 73 870, co oznacza wzrost o 75 proc. Mimo że tegoroczne wybory na terenie Wielkiej Brytanii odbywają się wyłącznie korespondencyjnie - i w czasie trwającej epidemii - do konsulatów na czas wróciło 87 proc. przesyłek z kartami do głosowania. Tymczasem w 2015 r. - gdy korespondencyjnie głosowało tylko ok. 14 tys. osób - na czas wróciło 79 proc. przesyłek.

Jak podkreślają w rozmowie z PAP pracownicy ambasady, w tym, że pewna część przesyłek - mniejsza niż poprzednio - nie dotarła na czas, nie należy się doszukiwać żadnej sensacji ani czyjejś złej woli, bo w każdych wyborach korespondencyjnych część osób, które się zgłaszają, później nie odsyłają koperty lub robią to zbyt późno - z zupełnie prozaicznych powodów. A w sytuacji bardzo napiętego terminarza i epidemii fakt, że 87 proc. wróciło na czas, jest sukcesem.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

 

foto : twitter / PLinManchester

Konsul: komisje w Wielkiej Brytanii mają znacznie więcej pracy niż te w Polsce

Media: rząd rozważa zalecenie zakrywania twarzy w zamkniętych przestrzeniach

Brytyjski rząd rozważa zalecenie zakrywania twarzy we wszystkich zamkniętych miejscach publicznych, w tym w urzędach i innych miejscach pracy - podał we wtorek późnym wieczorem dziennik "Daily Telegraph".

Jak ujawnia gazeta, urzędnicy rozpoczęli prywatne rozmowy z grupami reprezentującymi głównych pracodawców w związku z rosnącymi obawami w rządzie dotyczącymi możliwej drugiej fali epidemii koronawirusa jesienią.

W poniedziałek przed północą brytyjski rząd poinformował, że od 26 lipca zasłanianie twarzy w sklepach w Anglii będzie obowiązkowe, podobnie jak już od miesiąca jest w transporcie publicznym. Jak podaje "Daily Telegraph", w piątek brytyjski premier Boris Johnson przedstawi nową "mapę drogową" swojej długoterminowej walki z Covid-19, w ramach której poda nowe szczegóły dotyczące powrotu ludzi do pracy, tak aby nie doszło do drugiej fali epidemii.

Jedno z cytowanych przez gazetę źródeł rządowych podkreśla, że zakrywanie twarzy w pracy jest już częścią zaleceń w niektórych okolicznościach. Inne źródło rządowe powiedziało z kolei: "Nie ma obecnie planów rekomendowania zasłaniania twarzy we wszystkich miejscach publicznych, ale sprawy idą bardzo szybko i nic nie może być wykluczone. Długo mówiliśmy, że nie będziemy mówić ludziom, żeby zasłaniali je w sklepach, ale teraz właśnie to zrobiliśmy".

We wtorek rada miejska Blackburn i Darwen w północno-zachodniej Anglii ogłosiła - jako pierwsza w kraju - że w związku z szybkim wzrostem zakażeń zasłanianie twarzy będzie wymagane we wszystkich miejscach pracy i zamkniętych przestrzeniach publicznych, jak bibliotekach, muzeach, ośrodkach zdrowia oraz salonach fryzjerskich i kosmetycznych.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Obraz Engin Akyurt z Pixabay 

Media: rząd rozważa zalecenie zakrywania twarzy w zamkniętych przestrzeniach

Brytyjskie supermarkety rezygnują ze sprzedaży wyrobów z kokosów zbieranych przez małpy

Część brytyjskich supermarketów zrezygnowała ze sprzedaży wody kokosowej i oleju kokosowego po tym, jak okazało się, że produkty zostały wytworzone z owoców zbieranych przez małpy - poinformował w piątek serwis BBC News.

O małpach wykorzystywanych przy zbiorze kokosów napisała na swojej stronie internetowej walcząca o prawa zwierząt organizacja PETA. Jak ustaliła, małpy są zabierane z ich naturalnego środowiska i tresowane do tego, żeby zbierać do tysiąca kokosów dziennie.

Grupa stwierdziła, że makaki są w Tajlandii traktowane jak "maszyny do zbierania kokosów".

W odpowiedzi na publikację brytyjskie supermarkety Waitrose, Ocado, Co-op i Boots zapowiedziały, że zaprzestaną sprzedaży niektórych towarów. Morrisons z kolei poinformował, że już usunął z półek produkty z kokosów zebranych przez małpy.

Narzeczona premiera Borisa Johnsona Carrie Symonds, działaczka ekologiczna, we wpisie na Twitterze z zadowoleniem przyjęła ogłoszenie supermarketów. Wezwała inne sklepy do bojkotu takich produktów.

PETA poinformowała, że znalazła osiem farm w Tajlandii, na których małpy zmuszone były do zbierania orzechów kokosowych na eksport na cały świat. Jak podała organizacja, samce małp są w stanie zebrać do tysiąca kokosów dziennie. Uważa się, że człowiek może zebrać około 80 sztuk.

PETA stwierdziła także, że odkryła „szkoły małp”, w których zwierzęta szkolono w zakresie zbierania owoców, a także jazdy na rowerze lub gry w koszykówkę - dla rozrywki turystów.

„Zwierzęta w tych obiektach - z których wiele jest nielegalnie schwytanych jako młode - wykazywały stereotypowe zachowania wskazujące na ekstremalny stres” - poinformowała PETA.

„Małpy były przykute do starych opon lub zamknięte w klatkach, które były ledwie wystarczająco duże, aby mogły się obrócić" - dodała.

„Tym ciekawym, wysoce inteligentnym zwierzętom odmawia się stymulacji psychicznej, towarzystwa, wolności i wszystkiego, co sprawiłoby, że ich życie byłoby wartościowe, a wszystko po to, by można było je wykorzystać do zbierania kokosów” - powiedziała dyrektor brytyjskiego oddziału PETA Elisa Allen. (PAP)

Obraz PublicDomainPictures z Pixabay 

Brytyjskie supermarkety rezygnują ze sprzedaży wyrobów z kokosów zbieranych przez małpy

Sky News: kolejnych 36 miejsc zagrożonych lokalnymi blokadami

Brytyjskie ministerstwo zdrowia sporządziło listę 36 miast, hrabstw i dzielnic w Anglii, które w ciągu najbliższych dni mogą zostać objęte lokalnymi blokadami z powodu rosnącej liczby zakażeń - podała w środę stacja Sky News.

W poniedziałek wieczorem pierwszą taką blokadą objęte zostało 350-miasto Leicester w środkowej Anglii. Od wtorku z powrotem zamknięte są wszystkie sklepy, poza tymi, które sprzedają niezbędne artykuły, w czwartek zamknięte zostaną szkoły, zalecono powstrzymanie się od podróży do i z Leicester. Jak wyjaśniał minister zdrowia Matt Hancock, w Leicester odnotowano w ostatnim tygodniu 10 proc. wszystkich zakażeń w kraju.

Sky News podała, powołując się na źródła w ministerstwie zdrowia, że kolejne takie blokady mogą zostać wprowadzone w najbliższych dniach. Zagrożonych tym jest m.in. kilka dzielnic Londynu, w tym Westminster, gdzie siedzibę mają parlament i ministerstwa, również znajdujące się w centrum Kensington and Chelsea, Hammersmith and Fulham, ponadto Ealing, gdzie mieszka dużo Polaków, oraz dzielnice z dużym odsetkiem ludności wywodzącej się z mniejszości etnicznych, jak Brent, Harrow czy Tower Hamlets.

Na liście są też miasta, m.in. Bradford, Sunderland, Gateshead, York, Portsmouth i Wigan, oraz hrabstwa: Derbyshire, Gloucestershire i Suffolk.

W wielu z tych 36 miejsc wysoki odsetek ludności stanowią mniejszości etniczne, które jak wynika ze statystyk, są bardziej narażone na zgon w przypadku zakażenia koronawirusem. Na ten czynnik wskazywano również w przypadku Leicester, gdzie spośród wszystkich dużych miast w Anglii ten odsetek jest najwyższy. 28 proc. mieszkańców miasta ma korzenie indyjskie, a kolejne 21 proc. należy do innych mniejszości. W Leicester oraz w londyńskich dzielnicach Brent i Harrow jest ponadto najwyższy odsetek przeludnionych mieszkań, co jest czynnikiem sprzyjającym rozprzestrzenianiu się wirusa.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Obraz Grégory ROOSE z Pixabay

Sky News: kolejnych 36 miejsc zagrożonych lokalnymi blokadami

Aresztowano mężczyznę w związku z zastrzeleniem dziennikarki w Irlandii Płn.

27-letni mężczyzna został aresztowany w środę rano w Londonderry w Irlandii Północnej w ramach dochodzenia w sprawie zabójstwa dziennikarki Lyry McKee - poinformowała północnoirlandzka policja.

Mężczyzna został przewieziony do Belfastu, gdzie jest przesłuchiwany. Przeprowadzono również przeszukanie domu w Londonderry.

29-letnia McKee zginęła 18 kwietnia 2019 roku w trakcie zamieszek, które wybuchły w Londonderry, w zamieszkanej przez republikanów, czyli zwolenników zjednoczenia Irlandii, dzielnicy Creggan, gdy pojawiła się w niej policja, aby przeszukać jeden z domów. W momencie, gdy padł strzał, pochodząca z Belfastu McKee stała w pobliżu jednego z policyjnych samochodów.

Kilka dni później odpowiedzialność za jej śmierć wzięła na siebie Nowa Irlandzka Armia Republikańska, jedno z ugrupowań sprzeciwiających się procesowi pokojowemu w Irlandii Północnej. Nowa IRA przeprosiła za śmierć McKee, wyjaśniając, że została ona postrzelona przypadkowo, gdyż celem bojowników byli policjanci.

Zabójstwo McKee spotkało się z powszechnym potępieniem zarówno ze strony polityków republikańskich, jak i unionistycznych, a w jej pogrzebie uczestniczyli ówczesna premier Wielkiej Brytanii Theresa May i ówczesny premier Irlandii Leo Varadkar.

W lutym w związku z tą sprawą aresztowano czterech mężczyzn, zaś jeden z nich, 52-letni Paul McIntyre z Londonderry, został oskarżony o morderstwo. Nie przyznaje się on do winy.

W czerwcu policja znalazła broń, z której śmiertelnie postrzelona została McKee. Jak oświadczyła później policja, okazało się to kamieniem milowym dla prowadzonego śledztwa.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Aresztowano mężczyznę w związku z zastrzeleniem dziennikarki w Irlandii Płn.

83 proc. Brytyjczyków popiera nowe zamknięcie w razie drugiej fali epidemii

Zdecydowana większość - 83 proc. Brytyjczyków - poparłaby ponowne zamknięcie kraju, gdyby nadeszła druga fala epidemii koronawirusa - wynika z opublikowanego w piątek sondażu ośrodka YouGov. Przeciwnych temu byłoby 9 proc. ankietowanych, 8 proc. nie ma zdania. Sondaż nie wykazał, że istnieje odmienne podejście do ewentualnego nowego zamknięcia w różnych grupach wiekowych. Przeciwnych temu byłoby 4 proc. ankietowanych powyżej 65. roku życia i 6 proc. osób z przedziału 18-24 lata. Zdecydowana większość ankietowanych poddałaby się 14-dniowej izolacji, gdyby były podejrzenia, że miała kontakt z osobą zakażoną, przy czym 78 proc. deklaruje, że zrobiłoby to, gdyby zadzwoniła i zaleciła to osoba z rządowego zespołu namierzania kontaktów, zaś 69 proc. osób - gdyby dostały zalecenie poprzez aplikację na smartfona. Sondaż pokazuje też, że Brytyjczycy mają spore obiekcje co do korzystania z rozrywek, które będą mieli do dyspozycji po rozpoczęciu w sobotę następnej fazy luzowania wprowadzonych ograniczeń. Największe zaniepokojenie ankietowani odczuwaliby w związku z zagranicznym wyjazdem na wakacje, co będzie możliwe od przyszłego piątku, gdy zostanie zniesiony obowiązek kwarantanny po powrocie z kilkudziesięciu krajów. Dyskomfort odczuwałoby 73 proc. badanych. 71 proc. nadal ma obawy w związku z korzystaniem z transportu publicznego. Po 70 proc. ankietowanych miałoby obawy związane z pójściem do pubu oraz do kina, po 60 proc. - w przypadku pójścia do centrum handlowego (które są otwarte od prawie trzech tygodni) oraz do restauracji, 56 proc. obawia się pójścia na plażę, zaś 45 proc. - do fryzjera. W sobotę w Anglii rozpocznie się trzecia, największa dotychczas faza znoszenia restrykcji wprowadzonych 23 marca w związku z epidemią. Otwarte zostaną puby, bary, restauracje, hotele i wszystkie inne miejsca noclegowe, kina, muzea, galerie, świątynie, parki rozrywki, place zabaw i obiekty rekreacyjne na świeżym powietrzu, salony fryzjerskie, a zalecany dwumetrowy dystans między ludźmi zostanie zmniejszony do jednego metra. Sondaż przeprowadzono w dniach 29-30 czerwca na reprezentatywnej próbie 1610 dorosłych osób. Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP) Obraz NickyPe z Pixabay 
83 proc. Brytyjczyków popiera nowe zamknięcie w razie drugiej fali epidemii

Izba Gmin przyjęła projekt ustawy o imigracji z systemem punktowym

Brytyjska Izba Gmin przyjęła we wtorek projekt ustawy o imigracji, która wraz z upływem okresu przejściowego w dniu 31 grudnia 2020 r. kończy swobodny przepływ osób z UE i wprowadza obowiązujący wszystkich, niezależnie od obywatelstwa, punktowy system imigracyjny.

Za przyjęciem rządowego projektu w przeprowadzonym wieczorem głosowaniu opowiedziało się 342 posłów, przeciwko było 248. Wcześniej posłowie odrzucili poprawki zgłoszone przez opozycyjną Partię Pracy. Zostanie on teraz skierowany do Izby Lordów, ale jego wejście w życie w obecnej sytuacji jest przesądzone.

"W zeszłym roku Brytyjczycy wysłali jasny komunikat, że chcą zakończyć swobodny przepływ osób, a nasz przełomowy projekt ustawy imigracyjnej właśnie to zapewnia" - oświadczyła minister spraw wewnętrznych Priti Patel. "Głosowanie Partii Pracy przeciwko tej ustawie pokazuje, że może jej przywództwo się zmieniło, ale jej determinacja, by sprzeciwić się woli ludzi - nie" - dodała.

Punktowy system imigracyjny, który zostanie wprowadzony na mocy tej ustawy, zrówna status obywateli Unii Europejskiej i pozostałych państw, a także ma radykalnie ograniczyć możliwość podejmowania pracy przez osoby o niskich kwalifikacjach. Ale dotyczyć on będzie tylko nowych imigrantów, tzn., że ok. 3,7 mln obywateli państw UE, którzy już przebywają w Wielkiej Brytanii, będzie mogło pozostać i dalej pracować, o ile złożą wniosek o przyznanie statusu osoby osiedlonej lub tymczasowego statusu osoby osiedlonej.

System punktowy ma zostać wprowadzony od 1 stycznia przyszłego roku. Aby uzyskać prawo do pracy w Wielkiej Brytanii konieczne będzie zdobycie co najmniej 70 punktów, przy czym 50 punktów przypada na kryteria obowiązkowe, którymi są oferta pracy od zatwierdzonego sponsora, adekwatność umiejętności do oferty i znajomość języka angielskiego. Kolejne punkty przyznawane będą w zależności od zarobków przewidzianych w ofercie, wykształcenia i tego, czy w danym sektorze są wakaty. Nie będzie natomiast żadnych ułatwień dla pracowników o niskich kwalifikacjach ani specjalnej ścieżki dla osób na samozatrudnieniu.

Zgodnie z planem, wszyscy migranci będą mieli prawo dostępu do świadczeń związanych z dochodami dopiero, gdy zostanie im przyznane prawo do pobytu na czas nieokreślony, co zwykle następuje po pięciu latach. Ponadto zapisano, że obywatele państw UE będą mogli przyjeżdżać do Wielkiej Brytanii w celach turystycznych bez konieczności ubiegania się o wizę w przypadku pobytów nie przekraczających sześciu miesięcy, zaś w przypadku obywateli pozostałych państw, regulacje dotyczące przyjazdów turystycznych nie zmienią się.

W projekcie ustawy utrzymano specjalny status dla obywateli Irlandii, którzy jeszcze od lat 20. XX wieku mogą osiedlać się oraz podejmować pracę w Wielkiej Brytanii bez konieczności uzyskania zezwolenia i po zakończeniu okresu przejściowego nadal będą mieć taką możliwość.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Izba Gmin przyjęła projekt ustawy o imigracji z systemem punktowym
Image

Świetna aplikacja! Pobierz!

Image
Image

Jesteś świadkiem ciekawych wydarzeń?

Zarejestruj się i podziel się swoją historią

Autorzy 

Zostań autorem
Image
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo

Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies - Polityka prywatności. Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych - RODO. Więcej dowiesz się TUTAJ.