Hide
BĄDŹ NA BIEŻĄCO!
Follow on Facebook
Facebook
Show
Fri, Apr 26, 2024

Sport

Sport

All Stories

Wielka Brytania i Japonia rozpoczęły negocjacje o wolnym handlu

Wielka Brytania rozpoczęła we wtorek negocjacje w sprawie umowy handlowej z Japonią, która - jak obie strony mają nadzieję - wejdzie w życie od początku przyszłego roku, gdy upłynie okres przejściowy po brexicie.

Rozmowy odbywające się w formie wideokonferencji zainaugurowali we wtorek brytyjska minister handlu międzynarodowego Liz Truss i japoński minister spraw zagranicznych Toshimitsu Motegi.

"Ta umowa zapewni więcej możliwości dla przedsiębiorstw i osób prywatnych w każdym regionie i w każdej części Zjednoczonego Królestwa i pomoże ożywić nasze gospodarki po bezprecedensowych wyzwaniach gospodarczych, jakie stawia przed nimi koronawirus" - oświadczyła Truss.

Będąc członkiem Unii Europejskiej, Wielka Brytania nie prowadziła własnej polityki handlowej, gdyż ta pozostaje w kompetencjach Brukseli. Możliwość prowadzenia własnej polityki handlowej była wskazywana przez zwolenników wyjścia z UE jako jedna z głównych korzyści płynących z brexitu. Po opuszczeniu UE, co nastąpiło 31 stycznia, Wielka Brytania zaczęła prowadzić negocjacje w sprawie umów o wolnym handlu. W marcu zaczęła takie negocjacje z Unią Europejską, a w maju ze Stanami Zjednoczonymi.

Londyn chciałby wszystkie je zakończyć w tym roku, aby po upływie okresu przejściowego po brexicie, co stanie się 31 grudnia 2020 r., mogły one wejść w życie. Wynegocjowanie ich przed końcem roku będzie jednak niezwykle trudne zadanie, bo rozmowy na temat umów o wolnym handlu często zajmują kilka lat.

Japonia jest czwartym co do wielkości partnerem handlowym Wielkiej Brytanii poza UE, a według statystyk brytyjskiego rządu w 2019 r. całkowita wymiana handlowy między tymi krajami wynosiła 31,4 mld funtów.

Brytyjski rząd oświadczył, że jego celem jest zawarcie porozumienia, które opierałoby się na istniejącej umowie między Japonią a UE, ale obejmowało także takie obszary jak handel cyfrowy.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

 

foto : twitter / Liz Truss

Wyłowiono obalony przez tłum pomnik w Bristolu

Obalony w niedzielę przez tłum, a następnie wrzucony do portu pomnik Edwarda Colstona w Bristolu został w czwartek rano wyłowiony. Tymczasem w Poole na południu Anglii zdemontowany ma zostać pomnik twórcy scoutingu Roberta Badena-Powella.

Jak wyjaśniły władze Bristolu, pomnik musiał zostać wyciągnięty, gdyż miasto musi mieć funkcjonujący port. Pomnik będzie przechowywany w bezpiecznym miejscu, po czym ma zostać umieszczony w miejskim muzeum z odpowiednim tłem historycznym.

Pomnik Colstona, żyjącego na przełomie XVII i XVIII w. kupca, handlarza niewolników, posła i filantropa, został podczas niedzielnej demonstracji ruchu Black Lives Matter zrzucony z cokołu, pomalowany sprayem, a następnie przeciągnięty przez ulice miasta i wrzucony do portu. Obecność pomnika od lat budziła kontrowersje w Bristolu, mimo że część ze swojego majątku Colston przekazał na rozwój miasta, fundując szkoły, szpitale czy kościoły.

Brytyjski premier Boris Johnson oraz minister spraw wewnętrznych Priti Patel mówili po tych wydarzeniach, że osoby odpowiedzialne za obalenie pomnika zostaną pociągnięte do odpowiedzialności, bo decyzje o usuwaniu pomników powinny być podejmowane w drodze demokratycznej, a nie poprzez wandalizm i przemoc.

Tymczasem rada Bournemouth, Christchurch i Poole poinformowała w czwartek, że stojący w tym ostatnim mieście w porcie Roberta Badena-Powella, twórcy ruchu skautowskiego i zasłużonego oficera brytyjskiej armii, zostanie zgodnie z sugestią policji przynajmniej na jakiś czas zdemontowany, gdyż istnieją obawy, że może on paść celem ataku. Zdaniem krytyków prezentował on rasistowskie i homofobiczne poglądy.

Na fali protestów ruchu Black Liver Matter, które rozpoczęły się po śmierci Afroamerykanina George'a Floyda podczas policyjnej interwencji w USA, we wtorek sprzed Muzeum Londyńskich Doków usunięto pomnik kupca, plantatora i właściciela niewolników Roberta Milligana. Z kolei Uniwersytet w Liverpoolu zdecydował w środę o zmianie nazwy budynku noszącego imię Williama Gladstone'a, XIX-wiecznego polityka, który czterokrotnie był premierem Wielkiej Brytanii, ze względu to, że jego rodzina miała niewolników.

Podczas demonstracji w tym tygodniu w Oxfordzie żądano również usunięcia z tamtejszego uniwersytetu pomnika Cecila Rhodesa, XIX-wiecznego polityka, przedsiębiorcy i kolonizatora, który odegrał kluczową rolę w zdobyciu przez Wielką Brytanię kolonii w Afryce Południowej.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

 

foto : prtsc ( moment zatopienia pomnika)

"FT": część ministrów chce szybszego otwarcia pubów i restauracji

Część członków brytyjskiego rządu lobbuje za tym, by puby i restauracje mogły wznowić działalność - na razie obsługując tylko na zewnątrz - już 22 czerwca, czyli dwa tygodnie przed planowanym obecnie terminem - podaje w poniedziałek dziennik "Financial Times".

Obawiają się oni masowej redukcji miejsc pracy w sektorze gastronomiczno-hotelarskim, jeśli straci on lukratywny sezon letni. Puby, bary i restauracje pozostają zamknięte od 24 marca, gdy weszły w życie ograniczenia mające zatrzymać epidemię koronawirusa. To oznacza, że straciły one już bardzo dochodowy zwykle okres wielkanocny oraz maj, w którym były dwa przedłużone weekendy.

Zgodnie z obecnie obowiązującym planem luzowania restrykcji puby, bary i restauracje w Anglii mogą zostać otwarte dopiero w trzecim, ostatnim etapie, mającym się zacząć najwcześniej 4 lipca - i pod warunkiem wprowadzenia zmian pozwalających zachować dystans między klientami. W tym planie nie jest przewidziane wcześniejsze otwarcie przestrzeni na zewnątrz lokali.

Minister biznesu Alok Sharma miał w zeszłym tygodniu powiedzieć premierowi Borisowi Johnsonowi, że zagrożonych likwidacją jest 3,5 mln miejsc pracy. Jak podaje "FT", Sharma zwrócił się też do szefa rządu o to, by zmniejszyć wymagany dystans dwóch metrów między klientami, aby w lokalach mogło się pomieścić więcej osób. Rozmawiał on w niedzielę ze swoim odpowiednikiem z Danii, gdzie obowiązuje dystans jednego metra. Część właścicieli pubów, barów i restauracji obawia się, że jeśli będzie wymagany dwumetrowy dystans, pojemność lokali zmniejszy się tak bardzo, że ich otwieranie stanie się nieopłacalne.

Według "FT" inicjatywę - nazwaną przez nich samych "ocalić lato" - tworzy sześciu członków rządu. Oprócz Sharmy są to ministrowie finansów Rishi Sunak, społeczności lokalnych Robert Jenrick, kultury Oliver Dowden, transportu Grant Shapps i minister bez teki Michael Gove. Pomysł zezwolenia pubom, barom i restauracjom na wcześniejsze wznowienie obsługi na zewnątrz ma być omawiany podczas posiedzenia rządu we wtorek.

Zarazem jednak część naukowców wyraża zaniepokojenie tym, że rząd znosi ograniczenia - ich zdaniem - zbyt szybko. Bo wprawdzie liczba zgonów i nowych zakażeń w Wielkiej Brytanii spada, ale nadal jest wyraźnie wyższa niż w większości państw europejskich, a współczynnik R, który określa stopień transmisji wirusa, nadal jest tylko poniżej kluczowego poziomu 1.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Obraz alzinha z Pixabay 

Aresztowano pośrednika w transakcji zakupu kamienicy w Londynie

W Watykanie zatrzymano w piątek i osadzono w areszcie żandarmerii brokera Gianluigiego Torziego, który pośredniczył w będącej przedmiotem śledztwa operacji zakupu kamienicy w Londynie za 200 milionów euro. O zatrzymaniu poinformowało biuro prasowe Watykanu.

Sprawa zakupu kamienicy przez Watykan wywołała w ubiegłym roku skandal, ponieważ - jak ujawniły media - część pieniędzy na tę transakcję pochodziła ze świętopietrza, czyli datków na dobroczynną działalność papieża.

W sprawie kamienicy przy Sloane Avenue śledztwem objęto w październiku zeszłego roku pięciu uczestniczących w transakcji pracowników Stolicy Apostolskiej, w tym dwóch urzędników z Sekretariatu Stanu. W maju br. zostali zwolnieni z pracy w Watykanie.

Broker z południa Włoch został aresztowany po tym, gdy przesłuchał go promotor sprawiedliwości watykańskiego trybunału, czyli odpowiednik prokuratora. Trafił do celi w koszarach watykańskiej żandarmerii.

Torzi usłyszał zarzuty wymuszeń, sprzeniewierzenia i prania pieniędzy, oszustwa, za które według watykańskiego kodeksu karnego grozi do 12 lat więzienia - poinformowało wieczorem biuro prasowe Stolicy Apostolskiej. (PAP)

Obraz Walkerssk z Pixabay 

Sky News: prokurator ma dowody, że Madeleine McCann nie żyje

Niemiecki prokurator ma dowody, że Madeleine McCann, zaginiona przed 13 laty brytyjska dziewczynka, nie żyje, i zaapelował do brytyjskich turystów o pomoc w ustaleniu byłych miejsc zamieszkania podejrzanego - poinformowała stacja Sky News.

Hans Christian Wolters powiedział, że policja potrzebuje więcej informacji na temat tego, gdzie w przeszłości mieszkał nowy podejrzany - Christian B. - aby policja mogła tam poszukać ciała Madeleine. Przyznał on, że nie ma wystarczająco "twardych dowodów", aby podejrzany mógł zostać postawiony przed sądem.

Wolters uważa, że są inne brytyjskie ofiary ataków seksualnych, i zaapelował do nich, aby skontaktowały się z policją.

"Według wszystkich informacji, które dostaliśmy, dziewczynka nie żyje. Nie mamy żadnych wskazówek, by było inaczej. Mamy rzeczy, o których nie możemy powiedzieć, wskazujące, że Madeleine nie żyje, nawet jeśli muszę przyznać, że nie mamy ciała" - powiedział Wolters w poniedziałek wieczorem stacji Sky News.

"Spodziewamy się, że ona nie żyje, ale nie mamy wystarczających dowodów, żeby oskarżyć w Niemczech podejrzanego o zabójstwo Madeleine McCann. Dlatego potrzebujemy więcej informacji od ludzi, szczególnie z miejsc, w których podejrzany mieszkał, żeby móc namierzyć te miejsca i szukać tam Madeleine" - mówił.

Madeleine miała prawie cztery lata, kiedy zniknęła z mieszkania w Praia da Luz w Portugalii w maju 2007 r., gdzie jej rodzina spędzała wakacje. Była tam z młodszym rodzeństwem, podczas gdy ich rodzice byli w pobliżu na kolacji z przyjaciółmi.

Wolters powiedział, że jego śledztwo obejmuje teraz cały czas, kiedy podejrzany mieszkał w Algarve, od 1995 do 2007 roku. "Potrzebujemy pomocy od ludzi, od brytyjskich turystów, którzy mogli być w latach 1995-2007 w Praia da Luz. Tylko dzięki tym rozmowom możemy rozwiązać sprawę Madeleine McCann" - zaapelował.

Uważa on również, że przez te lata mogły być inne ofiary ataków na tle seksualnym, które nie zgłosiły ich policji. Prokurator powiedział, że on i niemiecka policja otrzymali setki telefonów oferujących informacje o podejrzanym i o dwóch pojazdach, z których prawdopodobnie korzystał.

"Sprawdzamy te informacje i mamy nadzieję, że są wśród nich takie, które mogą nam pomóc zrobić duży krok w kierunku rozwiązania tej sprawy. Zasadniczo potrzebujemy każdej informacji o tym okresie - gdzie mieszkał, gdzie pracował, do których miejsc był szczególny przywiązany, którzy ludzie byli jego przyjaciółmi i kogo znał" - wyjaśnił.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Polacy w Wielkiej Brytanii będą kandydować i głosować w wyborach lokalnych

"Nareszcie dobre wieści dla Polaków w Wielkiej Brytanii i Brytyjczyków w Polsce! Jako były radny, cieszę się, że prawo do głosowania zostało zapewnione zarówno Polakom w Wielkiej Brytanii, jak i Brytyjczykom mieszkającym w Polsce. Mam nadzieje, że te same prawa zostana zagwarantowane jednocześnie dla wszystkich obywateli UE mieszkających w Wielkiej Brytanii i dla wszystkich Brytyjczyków mieszkających w kraju UE. 

"Porozumienie oznacza, że obywatele polscy w Wielkiej Brytanii i brytyjscy w Polsce będą nadal głosować i kandydować w wyborach lokalnych i powiatowych. Pomoże nam to w dalszym ciągu kształtować przyszłość samorządów lokalnych w obu krajach oraz pozwoli nam to również, co najważniejsze, nadal być częścią procesu demokratycznego i obywatelskiego.

Michał Siewniak jest również członkiem zarządu organizacji praw obywatelskich Nowi Europejczycy, którzy walczą o jednostronne zagwarantowanie praw #5 milionów (wszystkich obywateli UE mieszkających w Wielkiej Brytanii i Brytyjczyków w Europie).

Założyciel New Europeans, Roger Casale, powiedział: "Z zadowoleniem przyjmujemy zapowiedź rządu brytyjskiego, że obywatele UE z Polski będą nadal korzystać z tych samych demokratycznych praw w Wielkiej Brytanii, co przed opuszczeniem Unii Europejskiej przez Wielką Brytanię. 


Wzywamy jednak rząd Wielkiej Brytanii do potwierdzenia, że zagwarantuje wszystkim obywatelom UE w Wielkiej Brytanii prawo do kandydowania i głosowania w wyborach lokalnych i regionalnych, a nie tylko tym, którzy są obywatelami państwa członkowskiego UE, w którym obowiązuje umowa dwustronna. 

Niepokojący jest fakt, że prawa obywateli są przedmiotem 'karty przetargowej' w kontekście negocjacji dwustronnych. Wielka Brytania i UE powinny jednostronnie zagwarantować prawa #5 milionów (obywateli UE mieszkających w Wielkiej Brytanii i Brytyjczyków w Europie), aby nie miały one wpływu na rozmowy handlowych na temat przyszłych stosunków między Wielką Brytanią a UE i/lub poszczególnymi państwami członkowskimi.

Miejmy nadzieje, ze umowa podpisana pomiedzy Polska i Wielka Brytania zachęci Nas do jeszcze większego zaangażowania w sprawy społeczno - polityczne a możliwość bycia częścią demokratycznego procesu bedzie przynosic, obu krajom, wiele korzyści  - podsumował Michał Siewniak były radny powiatu Welwyn Hatfield

Reuters: część wycofywanych z Niemiec wojsk USA będzie skierowana do Polski

Część z 9,5 tys. wycofywanych z Niemiec amerykańskich żołnierzy zostanie skierowana do Polski oraz innych krajów sojuszniczych Stanów Zjednoczonych - poinformował w piątek Reuters, powołując się na źródło w administracji USA.

Agencja pisze też, że część amerykańskich wojskowych ma wrócić z Niemiec do USA.

Wcześniej w piątek dziennik "Wall Street Journal" napisał, że prezydent USA Donald Trump polecił Pentagonowi do września wycofać z Niemiec 9,5 tys. amerykańskich żołnierzy. Informację o tym podał również Reuters.

Tym samym kontyngent żołnierzy USA stacjonujących na stałe w Niemczech ma zostać zmniejszony do 25 tys. Według "WSJ" będzie to maksymalna łączna liczba żołnierzy USA przebywających w Niemczech na stałe oraz rotacyjnie. Dziennik przypomina, że zdarzało się, że w RFN momentami stacjonowało nawet ponad 50 tys. amerykańskich wojskowych."WSJ" i Reuters informują, że dokument o wycofaniu części żołnierzy USA z Niemiec podpisał prezydencki doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Robert O'Brien.

Reuters pisze, że decyzja Waszyngtonu "to rezultat miesięcy pracy" przewodniczącego kolegium szefów sztabów sił zbrojnych USA generała Marka Milleya. Dyskusje dotyczące wycofania wojsk z Niemiec trwały w amerykańskiej administracji od września ub.r. - pisze "WSJ". Krok ten "przypada na okres napięć w relacjach między USA i Niemcami" - zauważa.

"WSJ" oraz Reuters swoje doniesienia opierają na anonimowych źródłach w amerykańskim rządzie. Pentagon i Biały Dom do tej pory ich oficjalnie nie potwierdziły.

Z Waszyngtonu Mateusz Obremski (PAP)

Naukowcy: nie było "pacjenta zero", wirusa sprowadziło ponad 1300 osób

Koronawirusa przywiozło do Wielkiej Brytanii, niezależnie od siebie, ponad 1300 osób, co obala tezę o mówiącą, że był jeden "pacjent zero", od którego zaczęła się epidemia w tym kraju - wynika z opublikowanego w środę badania naukowego.

Badanie zostało przeprowadzone przez konsorcjum Covid-19 Genomics UK (Cog-UK), w skład którego wchodzą naukowcy z kilkunastu brytyjskich uniwersytetów, publicznej służby zdrowia oraz kilku innych instytucji naukowych.

Jak wyjaśnia stacja BBC, badacze przeanalizowali kod genetyczny próbek wirusów pobranych od ponad 20 tys. osób zakażonych koronawirusem w Wielkiej Brytanii. Następnie genetycy próbowali stworzyć potężne drzewo genealogiczne wirusa, a dalej zostało to połączone z danymi na temat podróży zagranicznych, aby w ten sposób dotrzeć do źródeł epidemii w Wielkiej Brytanii.

Badacze stwierdzili, że epidemia koronawirusa w Wielkiej Brytanii nie miała jednego źródła - ale było ich co najmniej 1356. To oznacza, że przynamniej tyle osób sprowadziło wirusa do Wielkiej Brytanii z zagranicy, a to z kolei rozpoczynało łańcuch transmisji, w którym wirus przechodził z jednej osoby na drugą, z drugiej na następną itd.

"Zaskakujący i fascynujący wniosek jest taki, że, jak stwierdziliśmy, epidemia w Wielkiej Brytanii powstała w wyniku bardzo dużej liczby osobnych przypadków przywiezienia wirusa. Nie było pacjenta zero" - powiedział prof. Nick Loman z Cog-UK i Uniwersytetu w Birmingham.

W analizie stwierdzono również, że Chiny, od których rozpoczęła się pandemia, miały znikomy bezpośredni wpływ na przypadki w Wielkiej Brytanii. Mniej niż 0,1 proc. tych importowanych przypadków pochodziło bezpośrednio z Chin. Epidemia w Wielkiej Brytanii została w dużej mierze zapoczątkowana przez podróże z Włoch pod koniec lutego (14,4 proc.), z Hiszpanii w okresie od początku do połowy marca (33,6 proc.), a następnie Francji w okresie od połowy do końca marca (28,5 proc.).

Loman dodaje, że przywiezienie wirusa miało miejsce później, niż można by było się spodziewać. Jak szacują naukowcy, 80 proc. tych początkowych przypadków przybyło do Wielkiej Brytanii między 28 lutego a 29 marca - w czasie, gdy zastanawiano się, czy wprowadzać w kraju restrykcje w przemieszczaniu się. Po tym okresie liczba nowych, importowanych przypadków szybko się zmniejszyła.

Najwcześniejsze przypadki, które można prześledzić, pochodzą z początku lutego, ale możliwe jest, że były jeszcze wcześniejsze, niewzięte pod uwagę w analizie.

Z badania wynika również, że kontrowersyjny mecz piłki nożnej między Liverpoolem a Atletico Madryt, który odbył się 11 marca, miał prawdopodobnie bardzo niewielki wpływ na sprowadzenie wirusa do kraju. Z Hiszpanii przyleciało ok. 3 tys. kibiców, aby obejrzeć mecz, ale jak się szacuje, w połowie marca każdego dnia z Hiszpanii przylatywało ok. 20 tys. osób. "Z badania wynika, że pojedyncze wydarzenia, takie jak mecze piłki nożnej, miały prawdopodobnie znikomy wpływ na liczbę importowanych przypadków w tym czasie" - napisano.

Badanie pokazuje, że zamknięcie kraju poważne osłabiło rozprzestrzenianie się wirusa. "Jeśli są jakieś dobre wieści, to takie, że te łańcuchy przenoszenia były i są tłumione, a następnie wygasają w wyniku dystansu społecznego i nadal to obserwujemy" - powiedział prof. Loman.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Ponad dwie trzecie Brytyjczyków nie planuje w tym roku wyjeżdżać za granicę

Ponad dwie trzecie Brytyjczyków nie planuje w ciągu najbliższego pół roku wyjeżdżać za granicę, a jeśli musieliby po powrocie odbyć 14-dniową kwarantannę - wyjazdu nie będzie planowało ponad trzy czwarte - wynika z opublikowanego w poniedziałek sondażu ośrodka YouGov.

Wyjazdu zagranicznego w ciągu najbliższych sześciu miesięcy nie planuje 68 proc. ankietowanych, planuje taki wyjazd 16 proc., a pozostałe 16 proc. nie jest tego pewna.

Najmniej skłonne do wyjazdów zagranicznych w tym roku są osoby powyżej 65. roku - wśród nich wyklucza to 75 proc. ankietowanych - ale także w pozostałych grupach wiekowych wyraźna większość nie planuje podróży. Wśród osób w wieku 18-24 lata nie zamierza wyjeżdżać 60 proc. ankietowanych, a w grupie 25-49 lat - 65 proc.

Najmniej niechętni do wyjazdów zagranicznych są mieszkańcy Londynu, gdzie taki wyjazd planuje 26 proc. pytanych. W pozostałej części południowej Anglii ten odsetek wynosi 19 proc., w Szkocji - 15 proc., na północy Anglii - 13 proc., a w regionie Midlands oraz w Walii - 12 proc.

Ale niewielka chęć do podróży zagranicznych spada jeszcze bardziej, gdyby ankietowani musieli po powrocie do kraju odbyć 14-dniową kwarantannę. Od poniedziałku takim obowiązkiem objęci są z niewielkimi wyjątkami wszyscy przyjeżdżający do Wielkiej Brytanii. Jeśli ten nakaz zostanie utrzymany, zagraniczny wyjazd wakacyjny planowałoby tylko 11 proc. ankietowanych, nie rozważałoby tego 77 proc., a pozostałe 12 proc. nie jest pewne.

Ankietowani zostali też zapytani o to, w jakim środku transportu podczas podróży zagranicznej czuliby się najbezpieczniej. W tej kategorii zwyciężyły pociągi, w których bezpiecznie czułoby się 49 proc. pytanych, a niebezpiecznie - 31 proc. W przypadku podróży promem te proporcje wynoszą 47 do 31 proc., a w przypadku samolotu - 42 do 40 proc.

W przeprowadzonym na zlecenie stacji Sky News sondażu przepytano reprezentatywną próbę 2 412 dorosłych Brytyjczyków.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Obraz Bilal EL-Daou z Pixabay 

Liczba zgonów na Covid-19 przekroczyła 40 tys.

Liczba ofiar śmiertelnych pandemii koronawirusa w Wielkiej Brytanii przekroczyła 40 tysięcy. Brytyjskie ministerstwo zdrowia poinformowało w piątek o 357 zgonach w ciągu ostatniej doby, co oznacza, że w kraju na Covid-19 zmarło w sumie 40 261 osób.

Piątkowy raport ministerstwa oznacza znaczny wzrost przypadków śmiertelnych w porównaniu z dniem poprzednim, bowiem w czwartek informowano o 176 zgonach. W środę bilans mówił o 359 zmarłych.

Wielka Brytania jest drugim krajem na świecie, a pierwszym w Europie, w którym liczba ofiar śmiertelnych Covid-19 przekroczyła 40 tys. Więcej zgonów zarejestrowano tylko w USA (ponad 108 tys.).

Według kilku źródeł rzeczywisty bilans pandemii w Wielkiej Brytanii może być jednak wyższy. Z informacji brytyjskiego urzędu statystycznego ONS, który uwzględnia dane z aktów zgonów, wynika, że w środę liczba ofiar przekroczyła 50 tys. Natomiast wtorkowa analiza dziennika "Financial Times" wykazała, że od początku pandemii w kraju zmarło ponad 62 tys. więcej osób niż w analogicznym okresie w poprzednich latach.

W piątek brytyjscy naukowcy ogłosili wstrzymanie prac nad stosowaniem hydroksychlorochiny w leczeniu Covid-19. Stwierdzili bowiem, że lek ten jest bezużyteczny w przypadku tej choroby, wywołanej wirusem SARS-CoV-2. Według wyników badań stosowanie hydroksychlorochiny nie przyczynia się do mniejszej liczby zgonów po 28 dniach ani nie skraca pobytu chorego w szpitalu.

„To nie jest leczenie Covid-19. To nie działa” - powiedział profesor Martin Landray z Uniwersytetu Oxfordzkiego. - W przypadku tej choroby nasze wyniki powinny zmienić praktykę medyczną na całym świecie. Możemy teraz przestać używać niepotrzebnego leku".

W środę wznowienie prac nad możliwością regularnego stosowania tego lekarstwa w leczeniu Covid-19 zapowiedziała Światowa Organizacja Zdrowia (WHO). Z kolei kilkanaście dni temu do przyjmowania hydroksychlorochiny, czyli hydroksylowej pochodnej chlorochiny, przyznał się prezydent USA Donald Trump.

Peter Horby Uniwersytetu Oxfordzkiego zdradził, że brytyjscy naukowcy poinformowali już WHO o swojej decyzji wstrzymaniu badań nad hydroksychlorochiną. „Dziś rano zadzwoniono do WHO, aby poinformować ich o wynikach (...) Powiedzieli, że zwołają komitet, aby ponownie przyjrzeć się tej sprawie" - powiedział.

W czwartek brytyjski minister transportu Grant Shapps zapowiedział, że od 15 czerwca w Anglii obowiązywać będzie nakaz noszenia masek ochronnych w środkach transportu publicznego. (PAP)

Obraz ivabalk z Pixabay 

Epidemiolog: restrykcje o tydzień wcześniejsze ograniczyłyby zgony o połowę

Liczba zgonów z powodu Covid-19 w Wielkiej Brytanii mogłaby być niższa co najmniej o połowę, gdyby restrykcje wprowadzono tydzień wcześniej - powiedział w środę Neil Ferguson, epidemiolog i były członek grupy doradców naukowych rządu brytyjskiego.

"Epidemia podwajała się co trzy do czterech dni, zanim wprowadzono zamknięcie. Tak więc gdybyśmy wprowadzili zamknięcie tydzień wcześniej, zmniejszylibyśmy ostateczny bilans ofiar śmiertelnych co najmniej o połowę" - powiedział Ferguson, zeznając przed parlamentarną komisją ds. nauki.

Ferguson, epidemiolog z Imperial College London, który do niedawna był członkiem SAGE (Naukowej Grupy Doradczej ds. Sytuacji Kryzysowych), powiedział, że jego zdaniem ministrowie podejmowali właściwe decyzje w sprawie epidemii, ale dyskusyjne jest, czy były one podejmowane we właściwym czasie.

"Chociaż uważam, że środki te, biorąc pod uwagę to, co wiedzieliśmy o tym wirusie, jeśli chodzi o jego przenoszenie i śmiertelność, były uzasadnione, na pewno gdybyśmy wprowadzili je wcześniej, zobaczylibyśmy o wiele mniej ofiar śmiertelnych" - mówił.

Jak powiedział, szacuje, że liczba zgonów bezpośrednio spowodowanych przez koronawirusa przekroczy 50 tys., co oznacza, że 25 tys. istnień ludzkich mogło zostać uratowanych poprzez wprowadzenie zamknięcia tydzień wcześniej.

Brytyjski premier Boris Johnson ogłosił wprowadzenie drastycznych restrykcji w celu zatrzymania koronawirusa 23 marca, 18 dni po pierwszym zgonie. Zakazane zostało m.in. opuszczanie domów i przemieszczanie się bez uzasadnionej przyczyny. Jak się uważa, zdecydował się na ten krok pod wpływem analiz Fergusona, który szacował, że jeśli nie zostaną podjęte żadne działania, liczba zgonów może sięgnąć pół miliona, a jeśli będą w ograniczonej skali - 250 tys.

Na początku maja Ferguson zrezygnował z członkostwa w SAGE, gdy został przyłapany przez prasę na tym, że sam złamał rządowy zakaz, spotykając się w domu z przyjaciółką.

Johnson zapytany w środę podczas rządowej konferencji prasowej o wypowiedzi Fergusona i o to, czy czegoś żałuje w kwestii reakcji na epidemię, mówił, iż jest za wcześnie na podsumowania i dokonywanie takich ocen. Ale obecny na tej samej konferencji naczelny lekarz Anglii Chris Whitty, powiedział, że gdyby miał wybrać jedną rzecz, przyjrzałby się, czy można było przyspieszyć przeprowadzanie testów w początkowej fazie epidemii.

Według danych ministerstwa zdrowia od początku epidemii w Wielkiej Brytanii na Covid-19 zmarło 41 128 osób. Ten bilans obejmuje wszystkie zgony, gdzie potwierdzono testami obecność koronawirusa. Uwzględniając przypadki, w których Covid-19 został wskazany w akcie zgonu jako domniemana główna lub kluczowa przyczyna, liczba ofiar przekracza 50 tys.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Obraz Mylene2401 z Pixabay 

Ryanair nie odwoła lotów do i z Wielkiej Brytanii mimo kwarantanny

Ryanair nie odwoła lotów do i z Wielkiej Brytanii mimo wprowadzenia przez ten kraj 14-dniowej kwarantanny dla wszystkich przyjeżdżających z zagranicy, ponieważ tysiące Brytyjczyków nadal rezerwuje wakacje - powiedział w poniedziałek szef linii Michael O'Leary.

W poniedziałek w Wielkiej Brytanii weszły w życie nowe przepisy, zgodnie z którymi wszyscy przyjeżdżający - niezależnie od środka transportu i obywatelstwa - muszą się przez 14 dni izolować. Ma to zapobiec drugiemu szczytowi zachorowań na Covid-19. W Anglii za złamanie zasad kwarantanny grozi grzywna w wysokości 1000 funtów.

Przeciwko wprowadzeniu obowiązkowej kwarantanny protestowały linie lotnicze, zarówno niskobudżetowe - Ryanair i easyJet, jak i narodowy przewoźnik British Airways, które przekonywały, że sparaliżuje to brytyjską branżę turystyczną. Zagroziły one podjęciem kroków prawnych wobec obowiązku kwarantanny, który określiły jako "całkowicie nieuzasadniony i nieproporcjonalny".

Kwarantanna będzie poddawana przeglądowi co trzy tygodnie, a brytyjski rząd dopuszcza możliwość stworzenia "mostów powietrznych", do krajów, które są popularnymi kierunkami turystycznymi i w których nie ma wielu zachorowań.

O'Leary zapytany, czy Ryanair zrezygnuje z lotów w lipcu i sierpniu, jeśli kwarantanna zostanie utrzymana w tych miesiącach, powiedział: "Nie, ponieważ loty wylatujące z Wielkiej Brytanii są pełne. Brytyjczycy ignorują tę kwarantannę, wiedzą, że to bzdury".

Jak dodał, spodziewa się, że brytyjscy turyści nadal będą rezerwować wakacje w Europie, ale turyści europejscy będą odkładać podróże do Wielkiej Brytanii, co uderzy w branżę turystyczną tego kraju.

Tymczasem szef największego brytyjskiego lotniska, Heathrow, John Holland-Kaye ostrzegł w poniedziałek, że setki tysięcy, jeśli nie miliony miejsc pracy w Wielkiej Brytanii mogą zostać zlikwidowane, jeśli sektor lotniczy nie będzie mógł szybko wznowić działalności.

"Nie możemy tak dalej działać jako kraj. Musimy zacząć planować ponowne otwarcie naszych granic. Jeśli nie przywrócimy szybko ruchu lotniczego, w bardzo bezpieczny sposób, stracimy setki tysięcy, jeśli nie miliony miejsc pracy w Wielkiej Brytanii w momencie, gdy musimy odbudować naszą gospodarkę" - powiedział Holland-Kaye w stacji Sky News.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Obraz Steve001 z Pixabay 

UE tworzy nową jednostkę ds. przestępstw finansowych w związku z pandemią

Unia Europejska w piątek powołała jednostkę śledczą, która ma się zmierzyć z oczekiwanym wzrostem przestępczości finansowej w czasach spowolnienia gospodarczego wywołanego pandemią COVID-19 i zwalczać defraudację dotacji państwowych. Będzie działała w ramach Europolu.

Według szacunków Europolu tylko 1 proc. zysków pochodzących z działalności przestępczej jest obecnie konfiskowanych w Europie.

Dlatego Europol powołał nową jednostkę, Europejskie Centrum ds. Przestępczości Finansowej i Gospodarczej. Zatrudnienie znajdzie w nim 65 analityków i ekspertów. Centrum wesprze państwa członkowskie i organy UE w walce z przestępczością finansową i gospodarczą.

Europol informuje, że pandemia COVID-19 w Europie dostarczyła wiele dowodów na to, że przestępcy finansowi szybko dostosowują się do zmieniających się warunków.

„Skutki pandemii COVID-19 osłabiły naszą gospodarkę i obnażyły słabości, które mogą przełożyć się przestępstwa” - powiedziała w piątek Catherine De Bolle, szefowa Europolu. Dodała, że centrum skoncentruje się na przeciwdziałaniu praniu i fałszowaniu pieniędzy, przestępstwach związanych z własnością intelektualną, korupcji, które to przestępstwa zwykle nasilają się w czasach kryzysu gospodarczego.

Z decyzji Europolu zadowolony jest Wim Mijs, szef Europejskiej Federacji Bankowej (EBF). „Przestępstwa finansowe podważają stabilność sektora bankowego i stanowią poważne zagrożenie dla całego społeczeństwa. Walka z brudnymi pieniędzmi ma na celu odcięcie zasobów gangom i terrorystom, dlatego ma to ogromne znaczenie” - wskazał.

Europejskie Centrum ds. Przestępczości Finansowej i Gospodarczej jest wzorowane na takich jednostkach, jak Europejskie Centrum ds. Cyberprzestępczości (EC3), Europejskie Centrum ds. Zwalczania Terroryzmu (ECTC), Europejskie Centrum ds. Przemytu Migrantów (EMSC) oraz Europejskie Centrum Poważnej Przestępczości Zorganizowanej (ESOCC), którego działają przy Europolu.

Z Brukseli Łukasz Osiński (PAP)

Obraz Peggy und Marco Lachmann-Anke z Pixabay 

Osoby mieszkające same będą mogły pozostawać na noc u kogoś w domu

Dorośli mieszkający samotnie oraz rodzice samotnie wychowujący niepełnoletnie dzieci będą mogli w Anglii od najbliższej soboty spotykać się w domu z osobami z innego gospodarstwa domowego bez zachowywania dystansu - ogłosił w środę brytyjski premier Boris Johnson.

"Jest zbyt wiele osób, szczególnie tych, które mieszkają same, które są samotne i zmagają się z brakiem możliwości zobaczenia przyjaciół i rodziny. Więc od tego weekendu pozwolimy samotnym dorosłym - dorosłym mieszkającym samotnie lub samotnym rodzicom z dziećmi poniżej 18. roku życia - na stworzenie +bańki wsparcia+ z jednym gospodarstwem domowym" - powiedział Johnson podczas codziennej rządowej konferencji prasowej na temat walki z epidemią koronawirusa.

Jak wyjaśnił rząd, taką "bańkę wsparcia" może stworzyć np. mieszkający samotnie dziadek z jednym ze swoich dzieci, co oznacza, że mógłby pójść je zobaczyć i normalnie spędzać czas z wnukami, samotny rodzic - wraz z innym rodzicem lub przyjacielem, dwie samotne osoby, które mieszkają same, albo para, która nie mieszka razem, ale tylko wtedy, gdy oboje mieszkają sami. Natomiast jeśli osoba mieszka sama, ale jej partner ma współlokatora, to mogą oni tworzyć bańkę, ale współlokator nie może już jej tworzyć z innym gospodarstwem domowym.

"Wszystkie osoby w +bańce wsparcia+ będą mogły zachowywać się tak, jakby mieszkały w tym samym gospodarstwie domowym, co oznacza, że będą mogły spędzać razem czas w swoich domach i nie będą musiały przebywać w odległości dwóch metrów od siebie" - mówił Johnson. To oznacza też, że osoby tworzące takie bańki będą mogły pozostawać na noc w domu drugiej osoby.

Takich baniek nie mogą tworzyć dziadkowie, którzy mieszkają razem, osoby mieszkające ze współlokatorami, ani pary, które już mieszkają razem. Nie mogą ich tworzyć także osoby z grup podwyższonego ryzyka, którym zalecono izolację.

Johnson podkreślił, że jedna osoba może być w takiej bańce tylko z jednym gospodarstwem domowym, tzn. jeśli dziadek tworzy ją z jednym ze swoich dzieci, nie może jej równocześnie stworzyć z drugim i pozostawać u nich naprzemiennie. Ponadto jeśli u kogoś w pojawią się objawy koronawirusa, to każdy w bańce musi się izolować przez 14 dni.

"Bańki wsparcia" są odpowiedzią na krytykę, która spadła na rząd po wprowadzeniu 1 czerwca zakazu pozostawania u kogoś na noc bez uzasadnionej przyczyny, co w tabloidach i w mediach społecznościowych było wykpiwane jako zakaz uprawiania seksu przez osoby niemieszkające razem.

Podczas środowej konferencji prasowej Johnson potwierdził także - co już było wcześniej zapowiadane - że od 15 czerwca kościoły i inne świątynie zostaną otwarte dla indywidualnych modlitw, jak również ogłosił, że od tego samego dnia wznowić działalność będą mogły ogrody zoologiczne i kina samochodowe.

Wcześniej w środę, podczas cotygodniowej sesji poselskich pytań do premiera, Johnson powiedział natomiast, że chce by sektor gastronomiczno-hotelarski wznowił działalność tak szybko, jak to możliwe, ale nie stanie się to przed zaplanowanym terminem, czyli 4 lipca. W poniedziałek dziennik "Financial Times" podawał, że część ministrów chciałaby, aby puby i restauracje mogły już od 22 czerwca obsługiwać klientów na zewnątrz.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Obraz Pexels z Pixabay 

Johnson: antyrasistowskie protesty zniweczone przez bandytyzm

Antyrasistowskie protesty w Wielkiej Brytanii zostały "zniweczone przez bandytyzm", oświadczył w niedzielę premier Boris Johnson, zapowiadając, że winni zostaną pociągnięci do odpowiedzialności.

"Ludzie mają prawo protestować w sposób pokojowy, jeżeli zachowują dystans społeczny, ale nie mają prawa atakować policji. Te demonstracje zostały zniweczone przez bandytyzm i są one zdradą sprawy, której rzekomo służą. Odpowiedzialni zostaną pociągnięci do odpowiedzialności" - napisał brytyjski premier na Twitterze.

Dziesiątki tysięcy ludzi ponownie wyszło w niedzielę na ulice Londynu, aby protestować po śmierci George Floyda, Afroamerykanina, który zmarł w Minneapolis w USA w efekcie nadmiernie brutalnej interwencji tamtejszej policji. Niedzielne demonstracje w ciągu dnia miały spokojny przebieg, ale wieczorem - podobnie jak w sobotę - w rządowej dzielnicy Whitehall grupa uczestników zaczęła obrzucać policjantów butelkami i innymi przedmiotami i ponownie doszło do starć. Na razie policja nie podała liczby osób, które doznały obrażeń lub zostały zatrzymane. W sobotę podczas starć w tym samym rejonie miasta, w których brało udział 400-500 osób, obrażenia odniosło 14 funkcjonariuszy, w tym dwoje - poważne.

Wcześniej w niedzielę w Bristolu w południowo-zachodniej Anglii tłum zrzucił z cokołu wykonany z brązu pomnik Edwarda Colstone, a następnie pomalowano go sprayem, przeciągnięto przez miasto i wrzucono do rzeki Avon. Colston to żyjący na przełomie XVII i XVIII w. kupiec, handlarz niewolnikami, poseł i filantrop. Był członkiem Królewskiej Kompanii Afrykańskiej, która wysłała ok. 80 tys. Afrykanów do Ameryki jako niewolników, ale zarazem był osobą bardzo zasłużoną dla Bristolu, gdzie fundował szkoły, szpitale i kościoły.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Tysiące ludzi demonstrują w Nowym Jorku nie bacząc na godzinę policyjną

Łamiąc zarządzenie o godzinie policyjnej, obowiązującej od 20 do 5 rano, w czwartek wieczorem tysiące nowojorczyków znowu wyległy na ulice miasta. Aresztowania osób niestosujących się do obowiązującego prawa miały miejsce w na Manhattanie, Brooklynie i Bronksie.

Najwyższy rangą mundurowy funkcjonariusz nowojorskiej policji (NYPD) Terence Monahan zapowiedział wcześniej zdecydowane egzekwowanie przepisów. Nie zapobiegło to pokojowym manifestacjom już po godz. 20 wieczorem.

Na 6 Alei Manhattanu w ósmym dniu demonstracji policja zatrzymywała ludzi skandujących: „Jak przeliterować rasizm?", "NYPD" i "Ręce do góry, nie strzelaj”.

Rozproszono grupę protestujących w pobliżu rezydencji burmistrza Gracie Mansion. Zamierzała się udać do południowej części miasta. Niektórzy z demonstrantów zostali aresztowani.

Reporter „New York Timesa” opisywał scenę, kiedy mężczyźnie przypartemu do ziemi policjant hełmem uciskał szyję. Policjant zabrał hełm dopiero po wielokrotnych prośbach demonstranta. Poradził mu, żeby się zrelaksował i przeklinając nakazał, żeby przestał się ruszać.

W Mott Haven w Bronksie funkcjonariusze zatrzymali setki ludzi. Niektórzy z nich próbowali odejść, ale otoczeni nie byli w stanie tego zrobić, dopóki policjanci stopniowo nie rozwarli szeregów. Kilkadziesiąt osób zostało aresztowanych.

Podobnie było na Alei Atlantic na Brooklynie. Kiedy małe grupy z wolna mogły wreszcie wydostać się z okrążenia, protest został rozproszony.

Aby ominąć blokady niektóre grupy uczestników manifestacji zmieniały planowane trasy przemarszu. Np. nie dopuszczeni na Times Square zgromadzili się w pobliżu na Broadwayu. Klękali dla upamiętnienia zabitego przez policjanta w Minneapolis czarnoskórego George'a Floyda.

Jeden z protestujących, student Ronnie Ahmed, wyjaśniał dziennikowi „Daily News”, że demonstracje mają na celu walkę z rasizmem. Jego zdaniem godzina policyjna ma jedynie zapobiec protestom.

„Tak, rabusie skorzystali. Ale walczymy o coś ważniejszego, o życie Afroamerykanów” – przekonywał.

Duży tłum demonstrantów przybył na Manhattan po popołudniowym wiecu w Cadman Plaza na Brooklynie z udziałem, zależnie od źródeł, od 5 do ponad 10 tys. ludzi, chcących w ten sposób upamiętnić Floyda. Godzinami maszerowali przez Foley Square do SoHo, Greenwich Village i Columbus Circle. Informowali mieszkańców o swoich celach.

„Jesteśmy oddani pokojowym protestom w dążeniu do zmian legislacyjnych. Nie jesteśmy uczestnikami zamieszek. Nie jesteśmy grabieżcami, (…) a naszym celem nie jest okazywanie gniewu i dostrajanie się do przypisywanych nam stereotypów, ale pokazanie, że nie jesteśmy zwierzętami, jesteśmy ludźmi. Wszystko, czego chcemy, to zmiany - aby nasi ludzie przestali umierać” ¬– wyjaśniała w telewizji CBS Livia Rose Johnson.

Tymczasem sędzia Sądu Najwyższego Nowego Jorku James Burke odrzucił w czwartek wniosek o uwolnienie setek osób aresztowanych podczas protestów. Niektórzy protestujący byli przetrzymywani z naruszeniem wymogu oskarżenia w ciągu 24 godzin od aresztowania lub zwolnienia z aresztu.

Jak zauważyły media nowojorskie, wygląda na to, że godzina policyjna mogła ograniczyć grabieże; nie powstrzymała jednak demonstrantów, którzy zapowiadają, że będą kontynuować manifestacje, dopóki nie nastąpią namacalne zmiany.

Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)

Małżonek królowej, książę Filip obchodzi 99. urodziny

  1. urodziny obchodzi w środę książę Filip, małżonek brytyjskiej królowej Elżbiety II. Z powodu epidemii koronawirusa nie odbywają się żadne oficjalne uroczystości, Pałac Buckingham opublikował jedynie zrobione kilka dni temu zdjęcie królewskiej pary.

Od czasu wycofania się z pełnienia obowiązków członka rodziny królewskiej w sierpniu 2017 r., książę Filip rzadko pokazuje się publicznie. Po raz ostatni był widziany w grudniu zeszłego roku, gdy opuszczał szpital w Londynie, gdzie spędził cztery dni. W kwietniu jednak opublikował podziękowanie dla wszystkich kluczowych pracowników, którzy zapewniają funkcjonowanie kraju w czasie epidemii.

Opublikowane w środę zdjęcie przedstawia królową Elżbietę i księcia Filipa stojących na trawniku przed zamkiem w Windsorze, do którego przenieśli się z Pałacu Buckingham na czas epidemii. Obydwoje z racji wieku są w grupie podwyższonego ryzyka zakażeniem. Ale jak podkreśliła stacja Sky News, zarówno Filip, jak i Elżbieta, która niedawno skończyła 94 lata, wyglądają bardzo dobrze.

Ich wnuk, książę William przyznał w środę, że martwił się o księcia Filipa i królową po wybuchu epidemii koronawirusa, ale powiedział, że jego dziadkowie robią wszystko, co mogą, by się chronić. "Oczywiście myślę z troską o moich dziadkach, którzy są w tym wieku - robimy wszystko, co w naszej mocy, aby zapewnić im izolację i ochronę przed tym" - powiedział książę William.

Mający greckie i duńskie korzenie, książę Filip jest najdłużej żyjącym mężczyzną w brytyjskiej rodzinie królewskiej, najstarszym małżonkiem brytyjskich monarchów, zaś wraz z Elżbietą są pierwszą w historii parą królewską, która obchodziła 70. rocznicę ślubu.

W najbliższą sobotę przypadają oficjalne urodziny królowej (Elżbieta II urodziła się w kwietniu, ale jej urodziny - podobnie jak jej poprzedników, oficjalnie obchodzone są w drugą sobotę czerwca), jednak podobnie jak i inne wydarzenia publiczne zostały odwołane z powodu epidemii. Pałac Buckingham, informując o tym kilka tygodni temu, zapewniał, że znaleziona zostanie alternatywna forma ich uczczenia, ale jak dotychczas nie podano żadnego programu.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Od poniedziałku przyjeżdzających obowiązuje 14-dniowa kwarantanna

Od poniedziałku wszyscy przyjeżdzający do Wielkiej Brytanii - zarówno jej obywatele, jak i cudzoziemcy - muszą przejść obowiązkową dwutygodniową kwarantannę. Jak wyjaśnia rząd, wprowadzona ona jest, gdyż obecnie to importowane zakażenia stanowią większe ryzyko.

Pasażerowie przybywający do Wielkiej Brytanii - samolotem, promem lub pociągiem - będą proszeni o podanie adresu, gdzie będą się izolować przez 14 dni. Za niewypełnienie formularza z tymi danymi grozi grzywna w wysokości 100 funtów.

Przyjeżdżający powinni w miarę możliwości udać się do miejsca izolacji własnym samochodem. Jeśli nie podadzą oni adresu, rząd zorganizuje dla nich zakwaterowanie, ale na ich koszt.

Osoby przebywające w izolacji mogą się spodziewać niezapowiedzianych wizyt urzędników sprawdzających, czy faktycznie przebywają oni pod podanym adresem i czy stosują się do zasad. W Anglii za ich nieprzestrzeganie nałożona zostanie grzywna w wysokości 1000 funtów, przy czym w przypadku wielokrotnego przyłapania na wykroczeniu jej wysokość może być nieograniczona, grozi także postępowanie sądowe. W przypadku osób, które nie są rezydentami Wielkiej Brytanii, w ostateczności możliwa jest deportacja.

Osobom poddającym się izolacji nie wolno korzystać z transportu publicznego ani taksówek. Nie wolno im chodzić do pracy, szkoły, w miejsca publiczne ani przyjmować gości z wyjątkiem sytuacji, gdy potrzebują niezbędnego wsparcia. Nie wolno im również wychodzić na zewnątrz, aby kupić jedzenie lub inne niezbędne rzeczy, jeśli mogą liczyć na pomoc innych osób.

Pracownicy poddający się izolacji po powrocie z zagranicy, którzy nie mogą pracować w domu, są uprawnieni do ustawowego zasiłku chorobowego, jeśli spełniają wymagane warunki.

Z kwarantanny wyłączone są osoby przyjeżdżające z Irlandii, Wysp Normandzkich i Wyspy Man, które to terytoria tworzą wraz z Wielką Brytanią wspólny obszar podróżny bez kontroli granicznych.

Wyłączeni są także członkowie misji dyplomatycznych i konsularnych i ich rodziny, przedstawiciele organizacji międzynarodowych, przedstawiciele władz innych państw, którzy składają w Wielkiej Brytanii oficjalne wizyty, personel wojskowy, członkowie straży granicznej, urzędnicy o ile podróżują w związku z kluczowymi obowiązkami rządowymi.

Kwarantannie nie podlegają również osoby, które mieszkają w Wielkiej Brytanii, ale pracują w innym kraju i podróżują między tymi krajami przynajmniej raz w tygodniu, osoby, które mieszkają w innym kraju, ale pracują w Wielkiej Brytanii i podróżują między tymi krajami przynajmniej raz w tygodniu, osoby podróżujące tranzytem przez Wielką Brytanię, o ile nie przekraczają punktów kontroli granicznej.

Zwolnieni zostali kierowcy przewożący pasażerów bądź dostarczający towary w ruchu międzynarodowym, piloci w ruchu pasażerskim i towarowym, pracownicy dostarczający przesyłki pocztowe, personel służby zdrowia i opieki społecznej o ile będzie wykonywać zajęcia niezbędne do walki z epidemią, sezonowi robotnicy rolni, o ile odbędą izolację w miejscu pracy, a także osoby przyjeżdżające do Wielkiej Brytanii z powodu umówionej wcześniej operacji bądź opieki medycznej.

Brytyjski rząd nadal zaleca powstrzymywanie się od podróży zagranicznych, o ile nie są one absolutnie niezbędne i nie wskazał daty, do kiedy ta kwarantanna ma obowiązywać. Po trzech tygodniach jej obowiązywania ma jednak nastąpić przegląd sprawdzający, czy przynosi ona oczekiwane efekty i najwcześniej wtedy osoby przyjeżdżające z krajów o niskiej liczbie zakażeń mogłyby również zostać zwolnione z konieczności jej odbywania.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

USA/ Przedstawiono projekt ustawy poszerzającej sankcje na Nord Stream 2

Dwoje amerykańskich senatorów przedstawiło w czwartek projekt ustawy, która przewiduje poszerzenie sankcji USA na gazociąg Nord Stream 2. Wymierzone mają być one m.in. w ubezpieczycieli i podmioty zaangażowane w układanie rur.

Za projekt Protecting Europe’s Energy Security Clarification Act odpowiada senator Republikanów Ted Cruz oraz senator Demokratów Jeanne Shaheen. By ustawa weszła w życie konieczne jest przegłosowanie ich przez Kongres oraz podpisanie przez prezydenta USA Donalda Trumpa.

W ocenie Reutersa projekt ten "może zatrzymać gazociąg, poszerzając sankcje tak, by nakładano kary na podmioty zaangażowane w układanie rur" oraz zapewniające ubezpieczenia.

"Nord Stream 2 zagraża Ukrainie, europejskiej niezależności energetycznej i daje Rosji szansę na wykorzystanie naszych sojuszników. Kongres musi jeszcze raz podjąć zdecydowane kroki" - stwierdziła senator Shaheen.

W oświadczeniu senator Cruz zapewnił, że istnieje ponadpartyjna zgoda w dwóch izbach amerykańskiego parlamentu, iż "rosyjski Nord Stream 2 stanowi poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa USA i nie może zostać ukończony".

Stany Zjednoczone uzasadniają swą negatywną postawę wobec Nord Stream 2 tym, że jeszcze bardziej uzależniłby on Europę od dostaw gazu z Rosji i zwiększyłyby możliwości Rosji wywierania politycznego nacisku na kraje Unii Europejskiej.

Stanowisko to podzielają również Polska i Ukraina. Waszyngton wielokrotnie wzywał Europę aby zwiększyła zakupy amerykańskiego gazu skroplonego (LNG).

W rezultacie ogłoszonych w grudniu 2019 roku amerykańskich sankcji szwajcarska firma Allseas wycofała swe układające rury na dnie Bałtyku statki z dalszego udziału w budowie Nord Stream 2. Długość brakującego jeszcze podmorskiego odcinka gazociągu wynosi w przypadku jednej z jego nitek 65 kilometrów, a drugiej 85 kilometrów.

Z Waszyngtonu Mateusz Obremski (PAP)

W Wielkiej Brytanii oraz Irlandii wybory prezydenta RP tylko korespondencyjnie

W Wielkiej Brytanii oraz Irlandii, ze względu na panującą w tych krajach sytuację epidemiczną oraz warunki organizacyjne i prawne, wybory prezydenta RP odbywać się będą wyłącznie w trybie korespondencyjnym.

Wyborcy mogą zgłosić konsulowi zamiar głosowania korespondencyjnego najpóźniej do dnia 15 czerwca br. do godziny 24:00. Natomiast osoby, które zostały już wpisane do spisu wyborców w obwodzie głosowania utworzonym za granicą w wyborach zarządzonych na 10 maja, będą ujęte w spisie wyborców w wyborach zarządzonych na 28 czerwca, jeśli najpóźniej do 16 czerwca do godziny 24:00 zawiadomią konsula, u którego uprzednio zgłosili zamiar głosowania, o zamiarze głosowania w formie korespondencyjnej lub o zmianie miejsca zamieszkania.

Zgłoszeń należy dokonywać poprzez elektroniczny system rejestracji wyborców https://ewybory.msz.gov.pl bądź mailowo, pisemnie, telefonicznie lub faksem - w wydziale konsularnym ambasady RP albo w którymś z konsulatów generalnych.

Zgłoszenie powinno zawierać: nazwisko, imię (imiona), imię ojca, datę urodzenia, numer ewidencyjny PESEL, miejsce pobytu wyborcy za granicą, numer telefonu lub adres poczty elektronicznej, numer, serię i datę wydania ważnego polskiego paszportu lub ważnego dowodu osobistego, adres, na który ma być wysłany pakiet wyborczy, miejsce wpisania wyborcy do rejestru wyborców (gmina w Polsce) w przypadku obywateli polskich czasowo przebywających za granicą.

Na terenie Zjednoczonego Królestwa utworzono 11 obwodów głosowania - sześć w Londynie, dwa w Manchesterze, dwa w Edynburgu i jeden w Belfaście, zaś na terenie Irlandii - trzy, wszystkie w Dublinie.

Zarówno na terytorium Zjednoczonego Królestwa, jak i na terytorium Irlandii, z uwagi na sytuację epidemiczną i warunki organizacyjne i prawne, nie ma możliwości osobistego odebrania pakietu od właściwego konsula RP oraz dostarczenia koperty zwrotnej do właściwego konsula oraz właściwej obwodowej komisji wyborczej w dniu głosowania.

Wybory prezydenta RP odbędą się w niedzielę 28 czerwca w godz. 7:00-21:00. Jeżeli żaden z kandydatów nie uzyska więcej niż połowy ważnie oddanych głosów, druga tura odbędzie się 14 dni później, czyli w niedzielę 12 lipca w godz. 7:00-21:00.

Wyborcy, którzy nie dokonają zgłoszenia zamiaru głosowania do 15 czerwca, ale chcieliby wziąć udział w ewentualnej drugiej turze, będą mieli taką możliwość, jeśli zgłoszą się najpóźniej do 29 czerwca do godz. 24:00.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Ruszyła wirtualna wystawa „Jan Paweł II - Papież dialogu”

Angielskojęzyczna wystawa internetowa z okazji 100. rocznicy urodzin Karola Wojtyły, późniejszego papieża św. Jana Pawła II, została uruchomiona przez Konsulat Generalny RP w Manchesterze.

Wystawa, stworzona we współpracy z Centrum Myśli Jana Pawła II i Ambasadą RP w Londynie, opisuje pontyfikat papieża przez pryzmat jego dialogu z różnymi grupami ludzi.

Pokazuje jego relacje z chorymi, biednymi, młodymi, starszymi, myślicielami, politykami, liderami, artystami, dyplomatami i różnymi grupami etnicznymi, na różnych kontynentach, w różnych sytuacjach.

Na wystawie zaprezentowane są m.in. zdjęcia z pierwszej w historii wizyty papieża w Wielkiej Brytanii w 1982 r., w tym z jego spotkania z królową Elżbietą II, arcybiskupem Canterbury Robertem Runcie i 24 tysiącami Polaków w Narodowym Centrum Sportowym Crystal Palace.

Ambasador RP w Londynie Arkady Rzegocki powiedział o wystawie: „Świętując 100. rocznicę urodzin papieża św. Jana Pawła II, zdajemy sobie sprawę z tego, jak mocno jego życie i dzieło nadal współbrzmią z nami dzisiaj. Mam nadzieję, że w świecie po pandemii Covid-19 nadal będziemy czerpać ze spuścizny solidarności Jana Pawła II i że może ona nadal inspirować nas do wzajemnego doceniania siebie nawzajem i do prawdziwej współpracy jako wspólnoty zjednoczonej w dążeniu do wspólnego dobra”.

„Jestem niezmiernie dumny z tego, że ta wspaniała wystawa o Papieżu Świętym Janie Pawle II jest pokazywana w Wielkiej Brytanii, aby przybliżyć brytyjskiej publiczności niektóre z papieskich dokonań. Całe jego życie, a także jego myśl, zasługuje na ciągłe studiowanie i promowanie na całym świecie" - dodał.

Z kolei konsul generalny RP w Manchesterze Leszek Rowicki oświadczył: "Dialog jest ważny nie tylko w dyplomacji. Nasz polski papież, Jan Paweł II, dał najlepszy przykład: jego działalność i nauczanie pokazały, że należy prowadzić wszechstronny dialog ze wszystkimi narodami. Aby jednak był on skuteczny, trzeba mieć wiarygodny i wyjątkowy charakter. Jan Paweł II był niewątpliwie jednym z tych niezwykłych ludzi, których rzadko spotykamy na naszej życiowej drodze".

Wystawę można obejrzeć pod adresem: http://polishconsulatemanchester.com/popeofdialogue/ (PAP)

MC: do zgłoszenia online chęci głosowania korespondencyjnego wystarczy profil zaufany lub e-dowód

Aby zgłosić zamiar głosowania korespondencyjnego przez internet wystarczy profil zaufany lub e-dowód – podało w czwartkowym komunikacie Ministerstwo Cyfryzacji. Nowa e-usługa ruszyła na portalu GOV.pl.

Jak podkreślił resort cyfryzacji, zamiar głosowania korespondencyjnego może zgłosić każdy, kto ma polskie obywatelstwo, będzie głosować w Polsce, ukończył 18 lat i ma prawa wyborcze.

"Zgłoszenie należy wysłać najpóźniej 12 dni przed wyborami" - zaznaczono. Resort wskazał też wyjątki od tej zasady. Do piątego dnia przed wyborami taki zamiar mogą zgłaszać osoby, które w dniu wyborów będzie obowiązywać kwarantanna lub izolacja. W przypadku wyborców, których obowiązkowa kwarantanna lub izolacja zaczęły się później niż 5 dni przed wyborami - do drugiego dnia przed wyborami.

"Jeśli zależy nam na głosowaniu korespondencyjnym, nie warto zwlekać. Najlepiej wysłać odpowiedni wniosek jak najszybciej, najlepiej przez internet" – radzi cytowany przez MC minister cyfryzacji Marek Zagórski.

Jak wyjaśnia MC, można to zrobić na portalu www.GOV.pl w zakładce: usługa online zgłoś zamiar głosowania korespondencyjnego. Aby się zalogować potrzebny jest Profil zaufany lub e-dowód.

Po wysłaniu zgłoszenia, otrzymamy potwierdzenie na naszą skrzynkę na koncie Mój GOV. Resort podkreśla, by regularnie sprawdzać "skrzynkę na koncie Mój GOV i skrzynkę e-mail". Wskazuje, że urząd nie rozpatrzy zgłoszenia, jeśli: np. w razie potrzeby nie uzupełnimy lub poprawimy go w ciągu jednego dnia od otrzymania wezwania.

Pakiet wyborczy - jak wyjaśniło MC - dostaniemy najpóźniej pięć dni przed wyborami. "Jeśli w dniu wyborów obowiązuje Cię kwarantanna, izolacja lub izolacja w warunkach domowych – najpóźniej dwa dni przed wyborami" - dodano.

W pakiecie znajdziemy: kartę do głosowania z oznaczeniem, które potwierdza jej autentyczność, kopertę na kartę do głosowania, instrukcję, oświadczenie o osobistym i tajnym oddaniu głosu na karcie do głosowania, kopertę zwrotną, nakładkę na kartę do głosowania w alfabecie Braille’a – jeśli poprosimy o to w zgłoszeniu.

"Na stronie GOV.pl znajdziesz też informacje jak przygotować pakiet wyborczy dla obwodowej komisji wyborczej oraz kiedy i gdzie go dostarczyć" - wskazano. Przypomniano, że chęć głosowania korespondencyjnego mogą zgłaszać również osoby mieszkające poza Polską - odpowiednią e-usługę przygotowuje Ministerstwo Spraw Zagranicznych.

W najbliższych wyborach prezydenckich 28 czerwca głos można oddać zarówno w lokalu wyborczym, jak i korespondencyjnie. (PAP)

Obraz pjedrzejczyk z Pixabay 

Od początku roku było prawie 64 tys. zgonów więcej niż zwykle

Od początku epidemii koronawirusa w Wielkiej Brytanii zmarło ok. 63,7 tys. osób więcej niż wynosi średnia dla tego okresu z ostatnich pięciu lat, z czego Covid-19 był przyczyną ok. 50,2 tys. z tych zgonów - wynika z opublikowanych we wtorek danych urzędu statystycznego ONS.

Jak podał ONS, od początku roku do 29 maja włącznie w Anglii i Walii zarejestrowano prawie 296,6 tys. zgonów, co jest wzrostem o ponad 53,1 tys. w stosunku do średniej dla tego samego okresu roku z lat 2015-2019. Przy czym w ciągu pierwszych 12 tygodni roku, przed pierwszym zgonem z powodu Covid-19, liczba zgonów była o ponad 4800 niższa od pięcioletniej średniej, a od 13. do 22. tygodnia roku, czyli do 29 maja włącznie - była o prawie 58 tys. wyższa od średniej.

Covid-19 został wskazany jako przyczyna zgonu, główna lub mająca kluczowy wpływ, w 45 748 aktach zgonu, co stanowi 15,4 proc. wszystkich wydanych takich dokumentów od początku roku do 29 maja.

W 22. tygodniu roku - 23-29 maja, ostatnim obecnie, dla którego dostępne są statystyki - liczba wszystkich zgonów w Anglii i Walii wyniosła prawie 9824, z czego Covid-19 był wpisany w aktach zgonu w 1822 przypadkach, co stanowiło 18,5 proc. wszystkich. Liczba zgonów z powodu Covid-19 była najniższa od ośmiu tygodni. Liczba wszystkich zgonów wprawdzie nadal była wyższa od średniej dla tego tygodnia z pięciu lat - o 1653 - ale różnica w stosunku do średniej była najniższa od ośmiu tygodni.

W szczytowych dwóch tygodniach epidemii, 11-17 kwietnia i 18-24 kwietnia, liczba wszystkich zgonów była o prawie 12 tys. wyższa od pięcioletniej średniej dla danego okresu, przy czym w przypadku prawie trzech czwartych zgonów powyżej średniej przyczyną był Covid-19.

Doliczając do przedstawionych we wtorek statystyk ONS dla Anglii i Walii dane o zgonach sporządzane przez władze Szkocji i Irlandii Północnej, wychodzi, że od początku roku do 22 maja w całym Zjednoczonym Królestwie było ponad 63,7 tys. zgonów więcej niż średnia z ostatnich pięciu lat, z czego Covid-19 wpisano w ok. 50,2 tys. aktów zgonu.

Podawane codziennie przez ministerstwo zdrowia statystyki obejmują wszystkie zgony, w których testy potwierdziły obecność koronawirusa. Według bilansu podanego w poniedziałek po południu, aktualnego na godz. 17 w niedzielę, takich zgonów było 40 597.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Obraz carolynabooth z Pixabay 

Banksy nowym dziełem komentuje śmierć George'a Floyda

Brytyjski artysta street artowy Banksy opublikował w sobotę swoje nowe dzieło, które zainspirowane zostało śmiercią George'a Floyda i wyraża poparcie dla ruchu Black Lives Matter.

Przedstawia ono kwiaty i świece złożone pod portretem anonimowej czarnej postaci, przy czym od jedynej nadal płonącej świecy zaczyna się palić zawieszona powyżej flaga Stanów Zjednoczonych.

"Na początku pomyślałem, że powinienem po prostu zamknąć się i posłuchać w tej sprawie czarnoskórych. Ale dlaczego miałbym tak to robić? To nie jest ich problem, tylko mój. System zawodzi ludzi o kolorze skóry innym niż biały. Biały system. Jak pęknięta rura zalewająca mieszkanie ludzi mieszkających na dole. Awaria systemu sprawia, że ich życie jest nieszczęśliwe, ale to nie do nich należy przeprowadzenie naprawy. Nie są w stanie tego zrobić. Nikt nie wpuszcza ich do mieszkania na górze. To jest problem białych. A jeśli biali ludzie go nie rozwiążą, ktoś będzie musiał wejść na górę i wyważyć drzwi" - napisał Banksy na swoim koncie na Instagramie, gdzie zaprezentował najnowszą pracę.

Od kilku dni w wielu krajach - także w Wielkiej Brytanii - odbywają się protesty po śmierci George'a Floyda, 46-letniego Afroamerykanina, który zmarł pod koniec maja w Minneapolis podczas brutalnej interwencji policyjnej. W sobotę w demonstracjach w Wielkiej Brytanii przeciwko nierównościom na tle rasowym demonstrowało w rożnych miastach kilkadziesiąt tysięcy osób - mimo że zgromadzenia z udziałem więcej niż sześciu osób są zabronione z powodu epidemii koronawirusa.

Również na niedzielę zapowiedziane są takie demonstracje - m.in. przed amerykańską ambasadą w Londynie, a także w Bristolu, rodzinnym mieście Banksy'ego.

Nieujawniający swojej tożsamości artysta często tworzy prace stanowiące komentarz do bieżących wydarzeń. Na początku maja przedstawił dzieło, na którym kilkuletni chłopiec zamiast Batmana i Supermana wybiera do zabawy nową superbohaterkę - pielęgniarkę walczącą z epidemią koronawirusa. (PAP)

foto : twitter / Starbuck2017

Kolejne kraje europejskie otwierają swoje granice dla turystów

Od środy obywatele państw UE mogą podróżować do Włoch, w czwartek swoje granice otwiera Austria. Niemcy, Czechy, Francja i Grecja planują to uczynić 15 czerwca. A Hiszpania otworzy się 22 czerwca. Obecnie polskie MSZ nadal zaleca swoim obywatelom unikanie wszelkich podróży zagranicznych.

Oprócz normalnie przeprowadzanych kontroli na granicach Polski będących zarazem zewnętrznymi granicami Unii Europejskiej, w portach morskich i na lotniskach, kontrolowani są również podróżni przekraczający granice z Niemcami, Czechami, Słowacją i Litwą. Polacy wracający do kraju z zagranicy mają obowiązek przejścia 14-dniowej kwarantanny domowej. Wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński poinformował we wtorek, że nowe rekomendacje związane z wyjazdami zagranicznymi będą przedstawione mniej więcej w połowie miesiąca.

Przybywający do Włoch obywatele krajów UE nie będą musieli od środy przechodzić obowiązkowej 14-dniowej kwarantanny - oznacza to otwarcie kraju dla zagranicznych turystów. Włosi mogą również od środy bez przeszkód poruszać się wewnątrz swojego kraju. Władze od dwóch tygodni znoszą kolejne obostrzenia. Działają już hotele, restauracje, bary, sklepy i punkty usługowe, wierni mogą uczestniczyć w mszach i nabożeństwach, a turyści wypoczywać na plażach.

Niemiecki rząd ogłosił w środę, że obywatele tego kraju będą mogli od 15 czerwca swobodnie podróżować do krajów UE, Wielkiej Brytanii i nienależących do wspólnoty krajów strefy Schengen. Od tego dnia zniesione mają być też kontrole na wszystkich niemieckich przejściach granicznych. Dla przybywających do tego kraju obywateli państw UE oznacza to, że sytuacja wróci do tej sprzed wybuchu pandemii. W Niemczech działają już wszystkie sklepy, szkoły, restauracje i hotele. Nadal obowiązuje nakaz zachowania odległości w przestrzeni publicznej i zasłaniania twarzy w niektórych miejscach.

O północy z środy na czwartek całkowicie otwarto granicę między Czechami a Słowacją. Już wcześniej zniesiono niektóre ograniczenia dla przemieszczających się między Czechami a Austrią, Niemcami i Węgrami. Od 15 czerwca Czesi będą mogli swobodnie podróżować po krajach UE, a obywatele tych państw przybywać do Czech. W zależności od sytuacji epidemicznej w poszczególnych krajach może się to jednak łączyć z dodatkowymi restrykcjami. Wszyscy sąsiedzi Czech i większość krajów Europy Środkowej została uznana za bezpieczne rejony i ruch między nimi nie będzie w żaden sposób dodatkowo ograniczany. W Czechach otwarte są już wszystkie sklepy, restauracje, bary, hotele, działają muzea, baseny i większość atrakcji turystycznych. W miejscach publicznych nadal należy utrzymywać odpowiedni dystans i zasłaniać twarz.

Kontrole na słowackich przejściach granicznych - poza tymi z Czechami - będą obowiązywały co najmniej do 26 czerwca. Z niewielkimi wyjątkami cudzoziemcy na razie nie mogą przekraczać granicy, a Słowacy opuszczać kraju.

W czwartek Austria otworzy swoje granice z wszystkimi sąsiadującymi z nią krajami z wyjątkiem Włoch, wcześniej planowano, że stanie się to 15 czerwca. "W stosunku do tych państw wracamy do sytuacji sprzed wybuchu epidemii" - powiedział w środę minister spraw zagranicznych Alexander Schallenberg dodając, że kontrole na granicy austriacko-włoskiej zostaną zniesione najwcześniej jak to będzie możliwe. W Austrii działają już sklepy, restauracje, bary, hotele, parki i muzea.

Hiszpania ma stopniowo otwierać się dla turystów od 22 czerwca - zapowiedział w środę przedstawiciel ministerstwa turystyki. Na początku przyjeżdżać do kraju będą mogli mieszkańcy państw uznawanych za bezpieczniejsze epidemicznie. Władze Hiszpanii pierwotnie planowały otworzyć granice 1 lipca. Teoretycznie turyści z państw unijnych już teraz mogą wypoczywać w tym kraju, ale wiąże się to z obowiązkiem przejścia 14-dniowej kwarantanny. Otwarte są już hotele, sklepy, plaże, baseny, kościoły, muzea, restauracje i bary - w niektórych regionach ich działalność jest jednak ograniczona. Nadal obowiązuje nakaz noszenia maseczek w środkach transportu zbiorowego i w przestrzeni publicznej, gdy nie da się zachować bezpiecznej, dwumetrowej odległości od innych ludzi.

Portugalski minister spraw wewnętrznych Aduardo Cabrita ogłosił w środę, że granica między jego krajem a Hiszpanią powinna pozostać zamknięta do początku lipca. Władze tego kraju nie określiły jeszcze dokładnie od kiedy do Portugalii będą mogli przyjeżdżać zagraniczni turyści, ale oczkuje się, że stanie się to do początku lipca. Osoby przylatujące do Portugalii najprawdopodobniej nie będą musiały przechodzić kwarantanny, ale ich stan zdrowia będzie kontrolowany przy wjeździe. W kraju zniesiono prawie wszystkie wprowadzone na czas epidemii ograniczenia. 6 czerwca oficjalnie otworzone zostaną plaże w całym kraju, na których jednak trzeba będzie zachować odstęp i inne środki ostrożności. Zaleca się, aby ludzie przebywający w przestrzeni publicznej zasłaniali twarz.

Francja planuje otworzyć swoje granice dla obywateli państw UE i strefy Schengen 15 czerwca, tego samego dnia planuje to uczynić Belgia. Przyjeżdżających do tych krajów nie będzie obowiązywała kwarantanna. Od wtorku we Francji na nowo otwierane są restauracje, kawiarnie, muzea i inne atrakcje turystyczne. W niektórych regionach można już wybrać się na plażę i do parku. Korzystający z komunikacji publicznej muszą nadal używać maseczek.

W piątek greckie ministerstwo turystyki poinformowało, że obywatele 29 krajów świata będą od 15 czerwca zwolnieni z odbywania po przyjeździe do Grecji obowiązkowej kwarantanny. Polski wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński przekazał w poniedziałek, że do grupy tych państw dopisano również Polskę, której początkowo nie było na liście. Obecnie wszyscy przybywający do Grecji turyści muszą poddać się badaniu na obecność koronawirusa i poddać co najmniej siedmiodniowej kwarantannie. Po 15 czerwca obowiązek ten będzie dotyczył tylko pasażerów przybywających z lotnisk położonych w szczególnie zagrożonych regionach. Niezależnie od tego wszyscy turyści mają być poddawani wyrywkowym testom. Na razie loty międzynarodowe przyjmuje tylko lotnisko w Atenach, od połowy miesiąca ma do niego dołączyć port lotniczy w Salonikach. Od poniedziałku w kraju mogą otwierać się hotele, baseny, kampingi i pola golfowe. Działają sklepy, bary, restauracje i kościoły.

Turyści z 19 państw unijnych będą mogli od 9 czerwca przylecieć na Cypr, będą jednak musieli przedstawić przy wjeździe aktualne badanie potwierdzające, że nie są zakażeni koronawirusem. Dla niektórych krajów, ale nie dla Polski, obowiązek ten zostanie zniesiony 20 czerwca. Na Cyprze od początku miesiąca wznowiły działalność hotele, działają też restauracje i bary, otworzono plaże, ale urlopowicze będą na nich musieli zachować odpowiednią odległość.

Od 28 maja obywatele dziesięciu państw UE, w tym m.in Polski, Niemiec, Austrii i Czech, mogą przekraczać granicę chorwacką na takich samych zasadach jak przed pandemią, muszą jednak podać przy wjeździe swoje dane, które mogą być później wykorzystane przez władze sanitarne. Mieszkańcy pozostałych krajów Unii również mogą przyjechać do Chorwacji, ale muszą udowodnić cel swojej wizyty, np. przedstawić rezerwację hotelu. W kraju mogą działać hotele i restauracje, otwarte są plaże.(PAP)

Obraz Free-Photos z Pixabay 

Usunięto kolejny pomnik; burmistrz Londynu zapowiada przegląd upamiętnień

Na fali trwających od kilku dni protestów ruchu Black Lives Matter we wtorek wieczorem sprzed Muzeum Londyńskich Doków usunięty został pomnik żyjącego na przełomie XVIII i XIX w. kupca, plantatora i właściciela niewolników Roberta Milligana.

Wcześniej we wtorek burmistrz brytyjskiej stolicy Sadiq Khan powołał komisję ds. różnorodności w przestrzeni publicznej, która ma dokonać przeglądu wszystkich pomników i nazw ulic. Khan zapowiedział, że upamiętniania dotyczące osoby mających związek z niewolnictwem powinny zostać usunięte.

Powołanie do życia komisji jest odpowiedzią na trwające od kilku dni w Wielkiej Brytanii protesty ruchu Black Lives Matter powstałego w reakcji na śmierć podczas policyjnej interwencji w USA Afroamerykanina George'a Floyda. W niedzielę w trakcie takiego protestu w Bristolu tłum obalił pomnik Edwarda Colstona, żyjącego w około sto lat wcześniej niż Milligan kupca, handlarza niewolników, posła i filantropa. Monument został następnie pomalowany sprayem, przeciągnięty przez miasto i wrzucony do rzeki.

Milligan stał na czele grupy kupców, która wybudowała część londyńskich doków i przez 21 lat miała monopol na import do Londynu cukru, rumu oraz kawy. Na swojej plantacji na Jamajce miał 526 niewolników. Według Canal and River Trust - instytucji, która zarządza kanałami, rzekami oraz stojącymi przy nich budynkami publicznymi w Anglii i Walii, usunięcie pomnika Milligana było "odzwierciedleniem życzeń społeczności", zaś Muzeum Londyńskich Doków oświadczyło, że jego obecność przed budynkiem od dawna była "niewygodna".

Sadiq Khan powiedział we wtorek, że Londyn musi stawić czoła "niewygodnej prawdzie" dotyczącej dawnych związków z niewolnictwem. Powołana komisja ds. różnorodności w przestrzeni publicznej ma dokonać przeglądu zabytków i atrakcji miasta - w tym murali, sztuki ulicznej, nazw ulic, pomników i innych upamiętnień - i rozważyć, które z nich powinny zniknąć.

Khan powiedział, że Londyn jest "jednym z najbardziej zróżnicowanych miast na świecie", ale ostatnie protesty Black Lives Matter uwypukliły fakt, że pomniki, tablice i nazwy ulic miasta w dużej mierze odzwierciedlają wiktoriańską epokę w historii Wielkiej Brytanii. "Niewygodna prawda jest taka, że nasz naród i nasze miasto zawdzięczają dużą część swojego bogactwa udziałowi w handlu niewolnikami" - powiedział.

Khan przekonywał, że byłoby niewłaściwe wyszczególnianie, które pomniki i nazwy ulic powinny zostać usunięte. Wskazał jednak, że nie uważa, by pomnik Winstona Churchilla, najwybitniejszego brytyjskiego premiera, powinien być objęty tą rewizją, gdyż jak wyjaśnił, nikt nie jest doskonały, nawet takie postaci jak Churchill, Mahatma Gandhi czy Malcolm X. W czasie sobotnich i niedzielnych protestów Black Lives Matter, na cokole stojącego w pobliżu parlamentu pomniku Churchilla dwukrotnie namalowano napisy - jeden wymierzony w policję, drugi zarzucający mu, iż był rasistą.

Tymczasem w Oxfordzie kilka tysięcy osób domagało się usunięcia znajdującego się na terenie tamtejszego uniwersytetu pomnika Cecila Rhodesa, XIX-wiecznego polityka, przedsiębiorcy i kolonizatora, który odegrał kluczową rolę w zdobyciu przez Wielką Brytanię kolonii w Afryce Południowej.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

 

foto : twitter / AliceBhand

Tysiące osób uczestniczyły w proteście po śmierci George'a Floyda

Mimo deszczowej pogody i apeli rządu o powstrzymanie się od demonstracji z powodu koronawirusa, tysiące osób uczestniczyły w sobotę w Londynie w proteście po śmierci George'a Floyda, Afroamerykanina, który zmarł w trakcie brutalnej interwencji policyjnej.

Brytyjski minister zdrowia Matt Hancock oraz minister spraw wewnętrznych Priti Patel przekonywali, że podzielają oburzenie po śmierci Floyda, wzywali jednak ludzi, by nie zapominali, że koronawirus pozostaje zagrożeniem, i by w imię wspólnego bezpieczeństwa powstrzymali się od protestów.

Nie zważając na te apele, tysiące osób zebrały się w sobotę na Parliament Square, gdzie często organizowane są rozmaite protesty, aby wyrazić swój sprzeciw wobec brutalności amerykańskiej policji i nierównościom rasowym. Wielu uczestników demonstracji miało transparenty z hasłami "Black Lives Matter", "Rasizm to pandemia" bądź z ostatnimi słowami Floyda przed śmiercią: "Nie mogę oddychać".

Zgodnie z rządowymi rozporządzeniami wprowadzonymi w celu powstrzymywania epidemii koronawirusa, w Anglii możliwe są obecnie zgromadzenia z udziałem do sześciu osób, pod warunkiem, że zachowują one odstęp dwóch metrów od siebie nawzajem. Policja podkreślała, że sobotni protest w Londynie jest nie tylko niezgodny z prawem, ale też naraża ludzi na zakażenie. Wielu z uczestników protestu miało zasłonięte twarze, co może ograniczać rozprzestrzenianie się wirusa, jednak zachowywanie bezpiecznego dystansu nie było możliwe.

To kolejny z serii protestów w Londynie po śmierci Floyda - w piątek podobny odbył się na Trafalgar Square, zaś na niedzielę zaplanowany jest kolejny, przed ambasadą amerykańską. Demonstracje odbyły się w sobotę także w innych brytyjskich miastach - m.in. w Manchesterze, Glasgow, Edynburgu i Cardiff. Demonstracje w Wielkiej Brytanii mają spokojny przebieg - w odróżnieniu od tych w USA, które szczególnie w pierwszych dniach po śmierci Floyda przeradzały się w gwałtowne zamieszki. (PAP)

Foto : twitter / BLM LDN

Tysiące demonstrantów protestowały w Londynie po śmierci Floyda

Tysiące demonstrantów protestowały w środę w centrum Londynu po śmierci czarnoskórego George'a Floyda w czasie brutalnej interwencji policyjnej w Minneapolis. Tłum skandował: "Nie ma sprawiedliwości, nie ma pokoju!" i "Życie czarnych się liczy!"

Wielu demonstrantów było ubranych na czerwono, niektórzy nieśli banery z napisami: "Wielka Brytania nie jest niewinna: mniej rasizmu to wciąż rasizm!" i "Rasizm to problem globalny!". Inni skandowali: "George Floyd" i "Życie czarnych się liczy!".

Floyd, 46-letni Afroamerykanin, zmarł 25 maja w Minneapolis, gdy w czasie aresztowania za domniemaną próbę zapłacenia fałszywym 20-dolarowym banknotem został przygnieciony do ziemi przez policjanta, który przez dziewięć minut klęczał na jego szyi. Na nagraniu wideo z aresztowania słychać, jak Floyd, który był nieuzbrojony, mówił, że nie może oddychać.

Dowódcy brytyjskiej policji powiedzieli, że są wstrząśnięci tym, w jaki sposób zginął Floyd oraz skalą przemocy, jaką wywołała jego śmierć, zaapelowali też do protestujących w Londynie, by zachowali środki bezpieczeństwa związane z epidemią koronawirusa i współpracowali z policją - relacjonuje Reuters.

Premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson - jak relacjonuje Reuters - powiedział w środę: "Oczywiście, że życie czarnych się liczy i całkowicie rozumiem gniew i żal, które odczuwalne są nie tylko Ameryce, ale teraz na całym świecie i w naszym kraju również".

W związku z zabiciem Floyda w nocy z wtorku na środę doszło do protestów w Paryżu przeciw brutalności policji we Francji i w USA, co było również reakcją na śmierć Adamy Traore, zmarłego we francuskim areszcie w 2016 roku. Demonstracje przekształciły się w zamieszki i starcia z policją. Według mediów na ulice wyszło ponad 20 tys. osób. (PAP)

Zrezygnowano z planu pełnego otwarcia w czerwcu szkół podstawowych

Brytyjski rząd wycofał się z planu, by wszystkie dzieci ze szkół podstawowych w Anglii wróciły do klas przed wakacjami. Szkoły od początku ostrzegały, że wypełnienie zaleceń ws. zapobiegania rozprzestrzenianiu się koronawirusa nie jest możliwe w tak krótkim czasie.

Minister edukacji Gavin Williamson przyznał we wtorek, że cel, jakim był powrót około 5 milionów uczniów ze szkół podstawowych, nie był możliwy do osiągnięcia biorąc pod uwagę wytyczne dotyczące maksymalnej liczby uczniów w klasie, zasady dystansowania społecznego oraz niewystarczającą liczbę pedagogów.

"Uważamy, że ten ostrożny, stopniowy powrót jest najrozsądniejszym sposobem działania" - powiedział w Izbie Gmin Williamson, ogłaszając zmianę planów. Jak jednak dodał, chciałby, by szkoły, które mają takie możliwości przyjęły więcej uczniów przed zaczynającą się w lipcu przerwą letnią.

Wiele angielskich szkół podstawowych pozostawało otwartych przez cały okres ograniczeń z powodu koronawirusa zapewniając opiekę dla dzieci kluczowych pracowników, takich jak personel służby zdrowia czy kierowcy transportu publicznego. Ale rząd planował, że po ponad dwóch miesiącach nauki zdalnej wszyscy uczniowie będą mieli możliwość powrotu do klas.

Od początku czerwca do szkół mogli wrócić uczniowie pierwszej i ostatniej - szóstej klasy szkoły podstawowej. Plan zakładał, że wszyscy inni będą wracać etapami. Jednak związki nauczycielskie od początku wyrażały swoje obiekcje wobec tego planu, przekonując, że szkoły nie są do tego przygotowane. Także duża część rodziców nie zdecydowała się na posłanie dzieci do szkół. Jak szacowano, w pierwszych dniach po ponownym otwarciu do szkół poszła około połowa dzieci z klasy pierwszej i szóstej.

Williamson poinformował, że w ubiegłym tygodniu ponad 50 proc. szkół podstawowych było gotowych na przyjęcie większej liczby dzieci, a do poniedziałku liczba ta wzrosła do ponad 70 proc.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Książę William w czasie epidemii pracował jako wolontariusz na infolinii

Brytyjski książę William ujawnił, że w trakcie wprowadzonego z powodu koronawirusa zamknięcia kraju anonimowo pomagał jako wolontariusz na infolinii dla osób potrzebujących wsparcia psychicznego.

William po przejściu odpowiedniego przeszkolenia pracował charytatywnie w Shout 85258, SMS-owej infolinii, którą wraz z żoną, księżną Kate, pomógł stworzyć w zeszłym roku. Wolontariusze przy pomocy rozmów tekstowych oferują całodobowe wsparcie dla osób zmagających się z różnego rodzaju kryzysami.

Wysyłający wiadomość na Shout 85258 nie wiedzieli, że prowadzą korespondencję z członkiem rodziny królewskiej, bo William - tak samo jak ponad 2000 pracujących tam wolontariuszy - używał pseudonimu.

Dopiero w zeszłym miesiącu podczas wideorozmowy z innymi wolontariuszami powiedział im: "Podzielę się z wami małym sekretem, ale jestem wolontariuszem na tej platformie", zaś teraz z okazji kończącego się w niedzielę Tygodnia Wolontariatu nagranie to zostało opublikowane na profilu pary książęcej na Twitterze.

W ciągu nieco ponad roku od powstania Shout 85258 wolontariusze odbyli ponad 300 tys. rozmów z osobami potrzebującymi wsparcia w zakresie zdrowia psychicznego, z czego ok. 65 proc. z nich było w wieku poniżej 25 lat.

Również księżna Kate pomagała w podobny sposób w czasie epidemii - była ona jedną z tysięcy wolontariuszy dzwoniących do osób samotnych lub izolujących się z powodu zagrożenia koronawirusem.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Premier Johnson w „The Times”: nie odwrócimy się od Hongkongu

Wielka Brytania nie odwróci się od Hongkongu, lecz będzie wypełniać swoje zobowiązania wobec jego mieszkańców - zapewnił artykule opublikowanym w środę na łamach dziennika „The Times” brytyjski premier Boris Johnson.

Jak podkreślił, to że Hongkong wyrósł na potęgę handlową nie jest kwestią szczęścia ani przypadku.

„Hongkong odnosi sukcesy, ponieważ jego mieszkańcy są wolni. Mogą oni realizować swoje marzenia i sięgać tak wysoko, na ile pozwalają im na to ich talenty. Mogą debatować i dzielić się nowymi pomysłami, wyrażając siebie jak chcą. I żyją pod rządami prawa, mając niezależne sądy. Dzięki temu, że ich zdolności nie są skrępowane, mieszkańcy Hongkongu pokazali, że mogą osiągnąć prawie wszystko” – napisał Johnson.

Premier wyraził przekonanie, że Chiny mają większy interes niż ktokolwiek w utrzymaniu sukcesu Hongkongu i przypomniał, że kluczem do tego sukcesu jest koncepcja "jeden kraj, dwa systemy", zapisana w ustawie zasadniczej Hongkongu i poparta wspólną deklaracją podpisaną przez Wielką Brytanię i Chiny. Gwarantuje to Hongkongowi wysoki stopień autonomii.

Johnson wskazał, że jeżeli Chiny będą kontynuować działania w celu narzucenia Hongkongowi ustawy o bezpieczeństwie narodowym, będzie to sprzeczne z ich zobowiązaniami wynikającymi ze wspólnej deklaracji, prawnie wiążącego traktatu zarejestrowanego w ONZ, a „wówczas Wielka Brytania nie miałaby innego wyboru, jak tylko podtrzymać nasze głębokie więzi historyczne i przyjaźń z mieszkańcami Hongkongu”.

Przypomniał, że obecnie około 350 tys. mieszkańców tego terytorium posiada brytyjskie paszporty zamorskie, które pozwalają na bezwizowy wjazd do Wielkiej Brytanii na okres do sześciu miesięcy, a kolejne 2,5 miliona osób mogłoby się o nie ubiegać.

„Jeśli Chiny wprowadzą swoje prawo dotyczące bezpieczeństwa narodowego, rząd brytyjski zmieni przepisy imigracyjne i zezwoli każdemu posiadaczowi takiego paszportu z Hongkongu na przyjazd do Wielkiej Brytanii na wielokrotnie odnawialny okres 12 miesięcy i da dalsze prawa imigracyjne, w tym prawo do pracy, co może otworzyć im drogę do uzyskania obywatelstwa. Stanowiłoby to jedną z największych zmian w naszym systemie wizowym w historii. Jeżeli okaże się to konieczne, rząd brytyjski podejmie ten krok i zrobi to chętnie” – zadeklarował Johnson.

„Wiele osób w Hongkongu obawia się, że ich sposób życia - do którego przestrzegania zobowiązały się Chiny - jest zagrożony. Jeżeli działania Chin nadal będą uzasadniały te obawy, Wielka Brytania nie będzie mogła z czystym sumieniem wzruszyć ramionami i odejść; zamiast tego będziemy honorować nasze zobowiązania i zapewnimy alternatywę” - oświadczył.

Wyraził nadzieję, że do tego nie dojdzie, a Chiny będą pamiętać, że obowiązki idą w parze z siłą i rolą w świecie, a ponieważ odgrywają one coraz większą rolę na arenie międzynarodowej, ich autorytet będzie zależał nie tylko od ich globalnego znaczenia, ale także od ich reputacji.

Johnson zapewnił, że Wielka Brytania nie stara się powstrzymać rozwoju Chin i chce współpracować we wszystkich kwestiach, w których ma zbieżne interesy, od handlu do zmian klimatycznych. Ale właśnie dlatego, że uważa Chiny za wiodącego członka społeczności międzynarodowej, oczekuje od nich przestrzegania umów międzynarodowych.

Przypomniał zeszłoroczne protesty w Hongkongu przeciw ustawie o ekstradycji i podkreślił, że ustawa o bezpieczeństwie narodowym nie będzie łagodziła sytuacji, lecz zwiększała ryzyko jej zaostrzenia. Wyraził nadzieję, że Chiny zamiast wysuwać fałszywe zarzuty – jakoby Wielka Brytania w jakiś sposób zorganizowała protesty - lub podawać w wątpliwość wspólną deklarację, będą współpracować ze społecznością międzynarodową w celu zachowania wszystkiego, co umożliwiło rozwój Hongkongu.

„Wielka Brytania nie chce niczego więcej niż tego, aby Hongkong odniósł sukces w ramach koncepcji +jeden kraj, dwa systemy+. Mam nadzieję, że Chiny chcą tego samego. Pracujmy razem, aby tak się stało” – wezwał brytyjski premier. (PAP)

Premier Johnson wzywa do pokojowej i zgodnej z prawem walki z rasizmem

Premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson wezwał kraj do "pokojowej, zgodnej z prawem pracy" w celu pokonania rasizmu i dyskryminacji. Zapewnił, że rząd nie może ignorować poczucia niesprawiedliwości, ale nie będzie też tolerował łamania prawa.

W artykule dla wydawanego w Londynie afrokaraibskiego tygodnika "The Voice" Johnson napisał, że rząd nie może ignorować gniewu i "niezaprzeczalnego poczucia niesprawiedliwości" wywołanego zabójstwem czarnoskórego George'a Floyda w USA. Podkreślił jednak, że mniejszość atakująca policję i cudze mienie podczas protestów osłabia sprawę, w której te protesty są prowadzone.

Jak zaznaczył, Wielka Brytania poczyniła w ostatnich dziesięcioleciach "ogromne postępy" w walce z rasizmem, ale trzeba zrobić jeszcze więcej. Johnson napisał, że śmierć Floyda "obudziła gniew oraz powszechne i niezaprzeczalne poczucie niesprawiedliwości, poczucie, że ludzie z czarnoskórych i mniejszościowych grup etnicznych spotykają się z dyskryminacją w edukacji, w zatrudnieniu, w stosowaniu prawa karnego".

"Nie możemy po prostu zignorować głębi emocji wywołanych tym widokiem, że czarnoskóry człowiek traci życie z rąk policji" - napisał.

Choć ocenił, że społeczeństwo Wielkiej Brytanii jest znacznie mniej rasistowskie niż 40 lat temu, premier podkreślił, że słysząc protesty ruchu Black Lives Matter ma świadomość, że trzeba zrobić znacznie więcej, aby wszyscy byli traktowani jednakowo.

"Musimy również szczerze przyznać, że jest jeszcze wiele do zrobienia w eliminowaniu uprzedzeń i tworzeniu możliwości; rząd, któremu przewodzę, jest zaangażowany w ten wysiłek" - zapewnił.

Johnson podziękował tym, którzy zachowywali dystans społeczny podczas protestów, ale ostrzegł, że dalsze masowe demonstracje zagrażają wysiłkom podejmowanym w celu opanowania epidemii koronawirusa.

Podkreślił, że nie może tolerować tych, którzy podczas pokojowych protestów łamali prawo lub bezcześcili pomniki, gdyż szkodzą oni słusznej sprawie, o którą ludzie walczą.

"Mamy demokrację w tym kraju. Jeśli chcesz zmienić krajobraz miejski, możesz kandydować w wyborach, albo głosować na kogoś, kto będzie chciał to zrobić" - napisał Johnson.

"I muszę jasno powiedzieć, że ci, którzy atakują własność publiczną lub policję, którzy ranią policjantów starających się zapewnić nam wszystkim bezpieczeństwo - ci ludzie staną w obliczu pełnej mocy prawa" - zapowiedział.

"Zatem pracujmy pokojowo, zgodnie z prawem, aby pokonać rasizm i dyskryminację, gdziekolwiek ją znajdziemy, i kontynuujmy wspólną pracę we wszystkich społecznościach tego kraju, żeby postawić Wielką Brytanię z powrotem na nogi" - wezwał brytyjski premier.

W sobotę i niedzielę w Wielkiej Brytanii odbyło się około 200 demonstracji, których przyczyną była śmierć czarnoskórego George'a Floyda podczas interwencji policji w Minneapolis w USA. Do najpoważniejszych starć doszło w Londynie, gdy kilkusetosobowe grupy obrzucały funkcjonariuszy butelkami i flarami. W Bristolu w południowo-zachodniej Anglii tłum obalił w niedzielę pomnik Edwarda Colstona, kupca, handlarza niewolnikami, posła i filantropa; monument został następnie pomalowany sprayem, przeciągnięty przez ulice miasta i wrzucony do rzeki. W Londynie natomiast dwukrotnie wymalowano napisy na cokole stojącego przed parlamentem pomnika Winstona Churchilla.

W czasie weekendowych demonstracji obrażenia odniosło 35 policjantów, zaś 135 osób aresztowano.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Kolejna runda negocjacji w sprawie umowy UE z W. Brytanią bez postępów

Po kolejne rundzie negocjacji między Unią Europejską i Wielką Brytanią strony nie dokonały znaczących postępów w rozmowach na temat przyszłego partnerstwa – poinformował w piątek główny unijny negocjator ds. brexitu Michel Barnier.

Francuz powiedział, że w żadnym aspekcie rozmów nie poczyniono znaczących postępów. „To nie może tak dalej trwać” – dodał i przypomniał, że umowa musi zostać zawarta przed 31 października.

Unijny negocjator dał też do zrozumienia, że Brytyjczycy powinni postępować zgodnie z deklaracją polityczną określającą ramy przyszłych stosunków między UE a Zjednoczonym Królestwem. Jest ona jednym z dwóch głównych dokumentów będących częścią umowy o wystąpieniu Wielkiej Brytanii ze Wspólnoty, która obowiązuje od 1 lutego.

Barnier powiedział, że UE jest gotowa przedłużyć okres przejściowy dla Wielkiej Brytanii o rok czy dwa lata, ale jeśli nie ma w tej sprawie decyzji Londynu, to oznacza to, że Wielka Brytania opuści wspólny rynek z końcem roku.

Wyraził też nadzieję, że z końcem czerwca strony negocjacji będą mogły się spotkać i nie będą musiały prowadzić rozmów w formacie telekonferencji.

W podobnym duchu wypowiedział się główny brytyjski negocjator ds. brexitu David Frost, który oznajmił w piątek w Londynie, że postępy w rozmowach z UE w sprawie umowy o przyszłych relacjach są ograniczone, choć atmosfera ostatnich negocjacji była "pozytywna".

„Negocjacje będą kontynuowane i nadal dążymy do pomyślnego wyniku” - zapewnił Frost. Dodał, że należy koniecznie przyspieszyć negocjacje, jeśli strony chcą poczynić istotne postępy.

Premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson ma jeszcze w tym miesiącu przeprowadzić rozmowy z Barnierem, przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen oraz szefem Rady Europejskiej Charles'em Michelem.

Wielka Brytania opuściła Unię Europejską 31 stycznia. Obecnie, w okresie przejściowym, czyli do końca 2020 roku, strony starają się wynegocjować umowę w sprawie przyszłych relacji. W tym czasie Zjednoczone Królestwo jest wprawdzie poza instytucjami unijnymi, ale faktycznie stosuje się do praw i obowiązków związanych z przynależnością do Wspólnoty oraz korzysta z wynikających z tego przywilejów, w tym z uczestnictwa w jednolitym rynku.

Główne sporne kwestie w negocjacjach to rozwiązania, które miałyby zapewnić równe warunki działania dla przedsiębiorstw po obu stronach kanału La Manche, ramy przyszłego porozumienia, rola Trybunału Sprawiedliwości UE oraz sprawa rybołówstwa.

Jeśli nie dojdzie do zawarcia umowy przed końcem roku, to obie strony czeka tzw. twardy brexit, oznaczający m.in. konieczność przywrócenia ceł i kwot taryfowych we wzajemnym handlu oraz granicy między Irlandią i Irlandią Północną.

Zawarcie porozumienia musi nastąpić odpowiednio wcześnie, aby dać czas parlamentom obu stron na procedurę ratyfikacji.

Z Brukseli Łukasz Osiński (PAP)

Mniejszości etniczne bardziej narażone na zgony z powodu Covid-19

Mniejszości etniczne są bardziej narażone na zgony z powodu Covid-19 niż biali Brytyjczycy, ale znacznie większym czynnikiem ryzyka jest wiek - wynika z opublikowanego we wtorek raportu Public Health England (PHE), agencji brytyjskiego ministerstwa zdrowia.

Szczegółowe badanie rozpoczęto, gdy stało się jasne, że niektóre grupy chorują na Covid-19 częściej niż inni. PHE sprawdziła tysiące istniejących kartotek medycznych i innych danych dotyczących wirusów, aby przyjrzeć się dysproporcjom w liczbie zgonów ze względu na wiek, płeć, miejsce zamieszkania, sytuację materialną, pochodzenie etniczne, istniejące wcześniej problemy zdrowotne lub choroby współistniejące.

Jak zaznaczono, nie jest możliwe połączenie wszystkich tych czynników razem, aby ocenić poziom ryzyka dla danej osoby, ale dane pokazują wyraźne nierówności. Ponadto nie wzięto pod uwagę wykonywanego zawodu ani otyłości, chociaż wiadomo, że oba te czynniki zwiększają ryzyko poważnego zachorowania na Covid-19 i mogą one wyjaśniać częstsze zachorowania wśród osób z mniejszości etnicznych.

W badaniu porównano liczbę wszystkich zgonów w okresie od 20 marca do 7 maja w poszczególnych grupach ze średnią zgonów w tym samym okresie dla ostatnich pięciu lat i na tej podstawie liczby dodatkowych zgonów wyliczono czynnik ryzyka.

W raporcie stwierdzono, że zdecydowanie największym czynnikiem ryzyka jest wiek. Osoby powyżej 80 lat i starsze są 70 razy bardziej narażone na śmierć niż osoby poniżej 40. roku życia.

Ważnym czynnikiem ryzyka jest płeć, bo mężczyźni w wieku produkcyjnym, u których zdiagnozowano Covid-19, są dwa razy bardziej narażeni na śmierć niż kobiety.

Również dwukrotnie wyższe jest ryzyko śmierci z powodu wirusa jest wśród osób mieszkających w najuboższych częściach Zjednoczonego Królestwa w porównaniu z najbogatszymi.

Także niektóre zawody - np. ochroniarze, kierowcy taksówek lub autobusów oraz pracownicy budowlani i pracownicy opieki społecznej - są bardziej narażone na ryzyko.

We wszystkich powyższych kategoriach koronawirus powiększa już istniejące różnice, tzn. wśród osób starszych śmiertelność i tak jest wyższa niż wśród młodszych, a wśród osób z biedniejszych obszarów wyższa niż wśród tych z bogatszych, a koronawirus powoduje, że one jeszcze bardziej rosną. Wyjątkiem jest śmiertelność ze względu na pochodzenie etniczne, bo koronawirus odwraca istniejące trendy.

W raporcie wykazano, że nie uwzględniając wpływu płci, wieku, ubóstwa i regionu, osoby o pochodzeniu bangladeskim są około dwukrotnie bardziej zagrożone śmiercią z powodu koronawirusa niż biali Brytyjczycy. Wśród osób pochodzenia chińskiego, hinduskiego, pakistańskiego, innego azjatyckiego, karaibskiego i innych czarnoskórych ryzyko śmierci było od 10 proc. do 50 proc. większe.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Obraz Gerd Altmann z Pixabay 

Image

Świetna aplikacja! Pobierz!

Image
Image

Jesteś świadkiem ciekawych wydarzeń?

Zarejestruj się i podziel się swoją historią

Autorzy 

Zostań autorem
Image
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo

Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies - Polityka prywatności. Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych - RODO. Więcej dowiesz się TUTAJ.